Nie trzeba być Sherlockiem, żeby
domyślić się, jaki rodzaj muzyki może grać grupa o nazwie Holy Mushroom, dam
sobie zatem spokój z przybliżaniem wam ogólnej stylistyki we wstępie i ograniczę
się do podania informacji, że trio pochodzi z hiszpańskiego miasta Oviedo, w
2016 roku wydało własnym nakładem swój pierwszy album, a w tym roku światło
dzienne ujrzała druga płyta, zatytułowana Moon.
Oprócz tego w ostatnich tygodniach formacja dorzuciła EP-kę składającą się z
dwóch niepublikowanych wcześniej utworów, ale na razie zajmę się drugim dużym
albumem. Znajdziecie na nim pięć utworów trwających w sumie niemal 44 minuty,
więc macie już ogólny ogląd sytuacji. Przejdźmy do konkretów.
La Caverna startuje bardzo spokojnie, w przyjemnym,
kosmiczno-tajemniczym klimacie. Dopiero pod koniec rozpędza się i panowie
trochę szaleją. Warto zwrócić uwagę na kapitalną partię basu w tej szybszej,
końcowej części. Bardzo udane wprowadzenie do płyty, które mówi nam wiele o
klimacie, jaki będzie na niej dominował. Psychodeliczny, instrumentalny odjazd
w bardzo dobrym wydaniu. Mocniej robi się dość szybko w Birdwax Blues, w którym przesterowana gitara przyjemnie współgra z
pojawiającymi się organami, nadającymi całości klasycznie rockowego posmaku, a
potem… zaskoczenie – nie dość, że muzyka niespodziewanie skręca w rejony
knajpianego bluesa, to jeszcze pojawia się wokal. A już myślałem, że będzie to
album w całości instrumentalny. Do tego na koniec pięknie się to wszystko
rozbujało (kapitalna partia gitary!). Brawo – czyli nie będzie tylko
psychodelicznego kosmosu. The Preacher
to zdecydowanie najdłuższy numer na płycie. Fantastyczny, niezwykle subtelny i
klimatyczny początek zwiastuje coś naprawdę dobrego i na szczęście nie ma tu
mowy o zawodzie. Pięknie się rozkręca, gitara brzmi cudownie, a wstawki
klawiszowe w tle sprawdzają się zaskakująco dobrze w tym treściwym, hendrixowskim
psychodelicznym hard rocku. Bardzo podoba mi się to, że równie ważną rolę co
gitara w prowadzeniu melodii, odgrywa bas, który jest ładnie wyeksponowany w
miksie i zadowoli z pewnością wszystkich fanów masażu niskimi dźwiękami. Od
spokoju po rockowe szaleństwo rozkręca się Éufrates,
zaś Grand Finale in the Blind Desert
to świetnie bujający instrumentalny numer – hipnotyczny, na początku nieco tajemniczy,
kosmiczny, w końcowej partii intensywny i przede wszystkim sprawiający, że
płyta zostawia po odsłuchu bardzo dobre wrażenie.
W przypadku tego typu albumów ważniejsze
od tego, czy znajdę tu coś nowego, jest to, czy materiał dobrze brzmi i czy
chce się do niego wracać. W obu przypadkach udzielam odpowiedzi twierdzącej.
Panowie nie prezentują tu niczego, co sprawiałoby, że stylistycznie wyróżniają
się z ogromnej liczby grup grających współcześnie muzykę psychodeliczną, nie
jest to jeden z tych zespołów, które bezbłędnie rozpozna się po paru dźwiękach
dzięki jakiejś charakterystycznej, wyjątkowej cesze, ale za każdym razem, gdy
płyta się kończy – a miałem już okazję wysłuchać całości blisko dziesięć razy –
mam ochotę włączyć ją ponownie. To cholernie dobre, przyjemne, w większości
instrumentalne psychodeliczne granie, które zamiast przytłaczać i wgniatać w
ziemię ciężkimi, niskimi riffami, pozwala się odprężyć i odpłynąć w kosmiczny,
rockowy sen. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.
1. La Caverna (6:34)
2. Birdwax Blues (7:24)
3. The Preacher (12:34)
4. Éufrates (8:11)
5. Grand Finale in the Blind Desert (8:59)
Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
A co to się stało się, że nie ma jeszcze recki nowego Orange Goblin?
OdpowiedzUsuńKawał dobrego psychodelicznego rocka. Wdepnąłem na ten album błądząc po meandrach muzyki na youtubie i naprawdę zapadł mi w ucho. Wiem, wiem rzecz gustu i tu się nie dyskutuje, lecz dla mnie cała płyta jest bardzo dobra. Wracam do niej często. Angel Eyes
OdpowiedzUsuń