Trzy lata temu Billy Gibbons
zdecydował się na krok dość nieoczekiwany i w wieku 66 lat wydał swoją pierwsza płytę solową. Płytę momentami zaskakującą jak sama decyzja, by ją wydać, bo łączącą
klimaty, z którymi brodacza z ZZ Top kojarzymy najbardziej, z brzmieniami
nowoczesnymi, nawet tanecznymi, okraszonymi w dodatku równie nowoczesnymi
smaczkami produkcyjnymi. Efekt końcowy był dość kontrowersyjny i trudny do
jednoznacznej oceny, ale na pewno nie była to płyta nudna i przewidywalna. Na
swoim drugim krążku Gibbons zmienia jednak kurs i przy pomocy paru kumpli (w
tym Matta Soruma znanego z The Cult i Guns n’ Roses oraz muzyków, którzy
pojawili się już na Perfectamundo)
serwuje płytę dokładnie taką, jakiej można by oczekiwać po tytule – The Big Bad Blues.
Tu już raczej niespodzianek nie
ma co się spodziewać. The Big Bad Blues
to 11 numerów zagranych dokładnie w takim stylu, do jakiego lider ZZ Top nas
przyzwyczaił. Bez nadmiaru nowoczesnych efektów nałożonych na wokal (pojawiają
się, ale na pewno nie aż tak ostentacyjnie i często jak na poprzedniczce), bez
eksperymentów z rytmami latynoskimi – po prostu 11 prostych, bluesowych
numerów. Część z nich to kompozycje autorskie, część to covery utworów
wykonywanych przez największych klasyków amerykańskiego bluesa sprzed wielu
dekad. Szczerze mówiąc, bez znajomości tematu trudno rozróżnić te dwie grupy,
bo wszystkie numery brzmią po prostu jak „klasyczny blues grany przez gościa z
ZZ Top”. Nie wpływa to może szczególnie korzystnie na różnorodność materiału,
ale w sumie bardzo mi to nie przeszkadza, skoro płyta trwa 40 minut.
Już po pierwszych dźwiękach
otwierającego album Missin’ Yo’ Kissin’
można na sto procent postawić, że to Gibbons, choć akurat ten numer napisała
jego żona. Szkoda tylko, że panowie nie pociągnęli tego trochę i nie
poimprowizowali. Zamiast paru minut instrumentalnej zabawy mamy dość szybkie
wyciszenie. To zresztą trochę mnie dziwi, bo przecież blues to muzyka wręcz
stworzona do kombinacji, improwizacji, modyfikacji… Ale to zazwyczaj na scenie,
a tu przeważnie mamy „blues w wersji studyjnej”, w którym miejsca na te
szaleństwa jest jakby mniej i zazwyczaj wszystko dość szybko zmierza do finału,
choć przecież gdyby ta płyta trwała z pięć minut dłużej, to świat by się nie
zawalił. W kolejnych numerach dostajemy wszystko to, czego można się spodziewać
po takim krążku. Kapitalną harmonijkę uzupełniającą wokal w My Baby She Rocks, powolne stare bluesidło
w Standing Around Crying (autorstwa
legendarnego Muddy’ego Watersa), które całkiem nieźle łamie schematy szybkich,
dynamicznych numerów, czy niezwykle przebojowy (i napisany przez Gibbonsa)
numer Let the Left Hand Know, który
ruszy z miejsca każdą osobę słuchającą tej płyty. Klimat nieco brudniejszego,
wolniejszego bluesa wraca w Mo’ Slower
Blues, choć znów mam wrażenie, że można było to pociągnąć dłużej niż przez
te niecałe cztery minuty. Również uwspółcześniona wersja Rollin’ and Tumblin’ (znowu Muddy’ego Watersa) robi bardzo
przyjemne wrażenie, a zamykające album proto-ska w postaci Crackin’ Up autorstwa Bo Diddleya wprowadza w to wszystko jeszcze
odrobinę więcej luzu.
Tak naprawdę jednak nie jestem
pewien, czy wyróżnianie konkretnych numerów ma większy sens. To przyjemna, ale
zupełnie nieodkrywcza płyta, której – mogę się założyć – świetnie będzie się
słuchało w samochodzie, ale po której absolutnie nie można oczekiwać
czegokolwiek, czego jeszcze byśmy nie słyszeli. Dwa albumy, dwa zupełnie inne
brzmienia, inne także wnioski. Po eksperymentach (raz lepszych, raz gorszych)
na Perfectamundo, tym razem jest do
bólu przewidywalnie i czasem niemal od linijki, ale bardzo przyjemnie i
klasycznie, a przede wszystkim – mimo tej „linijki” – na sporym luzie. Myślę,
że ten materiał może sprawdzić się o wiele lepiej na koncertach, a tych Billy
(w towarzystwie m.in. wspomnianego już Matta Soruma) ma trochę dać już w
najbliższym czasie.
1. Missin' Yo' Kissin' (3:19)
2. My Baby She Rocks (3:49)
3. Second Line (3:40)
4. Standing Around Crying (4:24)
5. Let the Left Hand Know (3:53)
6. Bring It to Jerome (4:34)
7. That's What She Said (3:13)
8. Mo' Slower Blues (3:57)
9. Hollywood 151 (3:21)
10. Rollin' and Tumblin' (2:56)
11. Crackin' Up (2:42)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Gibbons sribons....
OdpowiedzUsuńjak o tej Kartaginie będę: bardzo zadowolony, gdyby Bizon zrecenzował najnowszego Zenka Martyniuka.
Kłaniam się