Ian Gillan to wokalista, który
oczywiście musi kojarzyć się przede wszystkim z najbardziej znanym (oraz
kilkoma mniej znanymi) składem Deep Purple. W końcu jego staż w grupie to już
niemal 40 lat. Ale Gillan to także artysta o wielu muzycznych twarzach. Wydawał
przecież zarówno płyty metalowe, jak i jazz-rockowe. Śpiewał chwilowo w Black
Sabbath, ma na koncie płytę z masą zaproszonych sławnych gości, na której
zręcznie żonglował gatunkami, do tego pracował swego czasu jako narrator przy dokumencie
o Chopinie. Wszechstronny chłop. Za sprawą płyty projektu Ian Gillan & the
Javelins poznajemy kolejną z tych twarzy lub też masek, w dodatku tę, którą „założył”
na samym początku.
Gillan śpiewał z The Javelins na
długo zanim dołączył do Deep Purple. Zespół, jak wiele innych, grał covery
popularnych wówczas numerów. Było ładnie, melodyjnie i do tańca. Szybszego lub
wolniejszego. Typowy band na potańcówki. Jednak w pierwszym okresie działalności
grupa nie wydała żadnej płyty i rozpadła się w 1964 roku. Nagrania „oszczepów”
ukazały się dopiero w latach 90. O ile wokalistę trudno posądzić o obijanie się
w międzyczasie, o tyle większość jego dawnych kolegów raczej nie funkcjonowała
w przemyśle muzycznym. Nic więc dziwnego, że gdy padł pomysł wydania nowej
płyty, koledzy potrzebowali nieco czasu, żeby się rozruszać. Po opracowaniu
listy kompozycji, które znajdą się na albumie, a także przygotowaniu aranżacji
z pomocą współpracującego z Gillanem gitarzysty Steve’a „nie Morse’a” Morrisa,
panowie dostali kilka tygodni na „dojście do formy” przed wejściem do studia.
Czasu nie marnowali, bo płyty Ian Gillan & the Javelins słucha się
bardzo przyjemnie. To w zasadzie parada hitów z lat 50. i 60. Niektóre do dziś
są znane i lubiane, jak choćby Do You
Love Me (niewątpliwie drugie życie temu numerowi zapewnił soundtrack do Dirty Dancing), Rock and Roll Music (takich klasyków nie da się nie znać, jeśli ma
się jakiekolwiek pojęcie o rock n’ rollu czy muzyce rockowej), Another Saturday Night (w oryginale Sam
Cooke, ale najbardziej znana jest chyba wersja Cata Stevensa z 1974 roku), Smokestack Lightnin’ (klasyk bluesa
autorstwa Howlin’ Wolfa) czy odświeżone kilka lat temu przez „doktora House’a” Hallelujah I Love Her So. Większości
pozostałych macie prawo nie pamiętać, jeśli nie osiągnęliście jeszcze wieku
emerytalnego (i to tego z poprzednich przepisów). Wszystkie podane w
przyjemnej, „potańcówkowej” formie przez śpiewającego dużo spokojniej niż w
Purplach zawodowego rockowego wokalistę, jego kolegów-amatorów, którzy w
ostatnim półwieczu instrumenty w rękach trzymali raczej od święta, a także
gościnnie przez kolegę Gillana z Purpli, klawiszowca Dona Aireya. Jest miło,
sympatycznie, nostalgicznie, bardzo sprawnie i poprawnie, choć oczywiście bez
jakichkolwiek szaleństw czy eksperymentów. Ot, starsi panowie postanowili sobie
dla przyjemności jeszcze coś razem pograć i to wydać. Oczywiście nikt by się
taką płytą nie zainteresował, gdyby nie nazwisko wokalisty. Kto wie, może
muzycy tej formacji nienazywający się Gillan dostaną dzięki tej płycie mały
zastrzyk gotówki, który na emeryturze pozwoli żyć nieco wygodniej.
Nie oszukujmy się. To album z
gatunku „nostalgicznych”. Raczej nie dla fanów Deep Purple, choć i ta grupa
przecież czasami zapuszcza się w te rejony czy to na ostatnich płytach (It’ll Be Me) czy na koncertach (dawniej Lucille, obecnie fragmenty Green Onions). To raczej album dla rówieśników
Gillana, którzy dorastali na przełomie lat 50. i 60. i pamiętają te utwory z
czasów, kiedy święciły triumfy na listach przebojów, a oni sami bawili się przy
nich na potańcówkach. Teraz mają okazję przypomnieć je sobie w lekko odświeżonych,
choć wciąż brzmiących jak „z epoki” wersjach, z nieco już zmęczonym wokalem
jednego z najwybitniejszych „krzykaczy” w historii rocka. To już nie jest „ojcowski
rock”, a raczej „dziadkowe rockabilly”, choć sympatyczne. Na imprezy „w
klimatach” jak znalazł i to chyba jest główne przeznaczenie tej płyty, no bo
nie wmówicie mi, że 73-letni facet śpiewający teksty dla nastolatków nie
wywołuje lekko szyderczego uśmiechu na waszych twarzach.
1. Do You Love Me (3:17)
2. Dream Baby (How Long Must I Dream) (2:33)
3. Memphis, Tennessee (2:23)
4. Little Egypt (Ying-Yang) (3:26)
5. High School Confidential (2:32)
6. It's So Easy! (2:14)
7. Save the Last Dance for Me (2:24)
8. Rock and Roll Music (2:34)
9. Chains (2:23)
10. Another Saturday Night (2:38)
11. You're Gonna Ruin Me Baby (4:21)
12. Smokestack Lightnin' (2:54)
13. Hallelujah I Love Her So (2:20)
14. Heartbeat (2:08)
15. What I'd Say (4:23)
16. Mona (I Need You Baby) (1:48)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Dla mnie to taka płyta-ciekawostka. Szczególnie dla takich osób jak ja, czyli fanów Deep Purple. W sumie fajnie jest posłuchać Iana Gillana w innym wcieleniu. Na pewno co jakiś czas będę wracał do tego wydawnictwa. Pozdrawiam, Adam
OdpowiedzUsuń