Nazwa Runa Gaman ma prawo gdzieś
wam się kręcić w przestrzeni pamięciowej. Dwa lata temu pisałem o ich
pierwszym albumie zatytułowanym Cepa –
35 minutach odlotowych psychodelicznych improwizacji podzielonych na trzy
kompozycje. Po niemal dokładnie dwóch latach instrumentalne trio z Buenos Aires
powróciło płytą numer dwa – nieco dłuższą, złożoną z większej (choć wciąż dość
skromnej) liczby kompozycji i opatrzoną chyba jeszcze ciekawszą niż debiut
okładką w klimatach – a jakże – psychodelicznych. A i jeszcze jedno. Trio nie
jest już triem, bo do grupy dołączył klawiszowiec.
Oczywiście obecność czwartego
muzyka w zespole musiała wpłynąć na brzmienie grupy na tym drugim jej krążku. Z
pewnością klawisze dodają odlotowej muzyce Runa Gaman kolorytu, ciepła i
dodatkowych wrażeń w trakcie lotu. W kierunku muzycznym nie zmieniło się zbyt
wiele w stosunku do debiutu. To wciąż kosmiczna, oparta w dużej mierze na
improwizacjach i powolnym tworzeniu klimatu psychodelia, która świetnie
sprawdza się przede wszystkim jako całość. Album jest podzielony na pięć
kompozycji i z jednej strony są między nimi wyraźne przerwy, ale i tak słucha
się ich jako całości – soundtracku do kosmicznej podróży. Czasami ta podróż
jest bardziej sielankowa, spokojna, magiczna wręcz, jak w rozpoczynającym płytę
i najdłuższym na niej Lahuán, innym
razem wchodzimy w mniejsze lub większe turbulencje jak w mrocznym, potężnym Uqbar czy Kénos, które brzmi niczym ścieżka dźwiękowa do misji odkrywania
nowej krainy (lub planety) – niby widoki są piękne i fascynujące, ale nigdy nie
wiesz, co czai się za głazem czy krzakiem i czy aby to coś nie ma cię cały czas
na oku. Wspomnieć muszę też o jedynym krótkim numerze na albumie – właściwie będącym
tu przerywnikiem wśród dziesięciominutowców, czyli o Cuatro Cielos. To spokojny, niezwykle subtelny motyw, nawiązujący
nieco do klimatów orientalnych. Wprowadza wiele ożywienia, jest niczym promień
słońca pomiędzy tymi mrocznymi, często posępnymi, niepokojącymi muzycznymi
motywami, które na płycie dominują.
Choć teoretycznie zespół w
temacie podejścia do tworzenia muzyki nie odszedł zbyt daleko od pierwszej
płyty, album numer dwa niewątpliwie prezentuje się jako dzieło dojrzalsze i
bardziej różnorodne od jedynki, choćby dzięki dodatkowemu dźwiękowemu wymiarowi
zapewnianemu przez instrumenty klawiszowe. Dzięki nim zespół odsuwa się nieco
od pojawiających się czasem przy okazji pierwszej płyty skojarzeń z mocnym
stonerem i podąża w stronę kosmicznych odlotów i monumentalnych, wywołujących
ciarki ścian dźwięku. Panowie nagrywali tę płytę przez dwa dni. Jak widać
czasem tyle właśnie wystarczy, by stworzyć coś, co poruszy słuchacza. Nie jest
to może płyta na każdą okazję, raczej nie będę sięgał po ten krążek w trakcie
długiej jazdy samochodem, ale jako tło dźwiękowe w chwilach relaksu sprawdza
się naprawdę bardzo dobrze.
Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.
1. Lahuán (13:15)
2. Uqbar (10:45)
3. Cuatro Cielos (3:29)
4. Kénos (10:58)
5. Siberiano (10:24)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
naprawdę niezłe!. W sumie nic odkrywczego, ale dobrze się tego słucha.
OdpowiedzUsuń