Palace in Thunderland (kapitalna nazwa) to ciekawostka
na scenie muzycznej. Podobno grupa powstała w 1998 roku, ale próżno szukać
jakichkolwiek wydawnictw tego zespołu starszych niż EP-ka Into the Maelstrom z 2007 roku, a pierwszą dużą płytę panowie
wydali zaledwie cztery lata temu. No nic, wnikać nie będę w prawdziwość dat.
Trzymajmy się pewnych faktów, a do tych należy premiera albumu numer dwa – The King of the Empty Aeon – która miała
miejsce w lutym tego roku. Co muzycznie ma do zaoferowania kwartet (choć
obecnie właściwie trio, bo perkusista odszedł tuż po nagraniu płyty, a następcy
na razie nie ma) ze wschodnich rejonów Stanów Zjednoczonych? To całkiem ciekawa
mieszanka stonera, ciężkiej psychodelii i heavy metalu.
The King of the Empty Aeon to dziewięć numerów trwających niespełna
48 minut. Według samego zespołu jest to concept album inspirowany m.in. płytą Animals Floydów i 2112 Rush, choć muzycznie zdecydowanie bliżej do tego drugiego
albumu, jeśli już podobieństwa do któregokolwiek z nich miałbym wskazać. Kompozycje
w większości przypadków łączą się ze sobą, kilka z nich to bardziej właśnie
takie krótkie łączniki pomiędzy dłuższymi formami, dzięki czemu płyty w
zasadzie słucha się trochę jak jednej dłuższej formy muzycznej, co zresztą było
zdaje się zamierzeniem grupy. Utwór tytułowy, który płytę otwiera, to mocny kop
na początek, łączący sabbathowe, ale melodyjne motywy z niemal heavymetalowym
bogactwem aranżacji. Po nieco wolniejszym, choć wcale nie mniej ciężkim
przerywniku Float Away, panowie
atakują z podwójną punkowo-metalową mocą w Vicarious.
Główny gitarowy motyw w tym numerze zahacza niemal o folk-metal – ja oczyma
wyobraźni niemal widzę Hobbitów skaczących z kuflami w rękach po stołach w
karczmie.
Moim ulubionym fragmentem płyty
są kolejne połączone ze sobą kompozycje – What
Is Human?, This Illusion’s Come Alive
i What Is Sanity? Pierwszy z nich
zapewnia przez większość czasu wyciszenie po mocnym riffowaniu dominującym w
pierwszej części płyty, choć w środku zaskakuje tak sabbathowa zagrywką, że
gdyby puścić ten numer Tony’emu Iommiemu, zastanawiałby się z pół dnia, czemu
nie pamięta, że to nagrywał. Drugi z wymienionych kawałków to zdecydowanie
najdłuższa rzecz na płycie – jeśli trzymać się faktycznego podziału.
Jedenastoipółminutowy utwór łączący sabbathowe riffy, stonerową intensywność i całkiem
sporą dawkę mrocznej, gęstej jak diabli psychodelii. To jeden z takich
fragmentów, które niby nie oferują niczego przełomowego, ale po kilku minutach
człowiek łapie się na tym, że kiwa się zahipnotyzowany w rytm powtarzającego
się motywu. Trzeci to znowu miniaturka z mocną gitarą i intensywnym rytmem
wybijanym przez perkusję, ale jednocześnie ze sporą dawką przestrzeni. Ciężkie Fragments zaskakuje partią gitary rodem
z płyty Thin Lizzy, What Is Reality? to
kolejny przerywnik (lub – jak kto woli – łącznik) oferujący chwilowe wyciszenie
przed ostatecznym atakiem w postaci zamykającej płytę kompozycji The Word Unspoken, która z jednej strony
przez większość czasu nie daje ani chwili wytchnienia od ciężaru i aranżacyjnej
gęstości, z drugiej jednak oferuje jak na to, co przed chwilą napisałem,
zaskakująco dużo „bujalności”.
Przyznam, że kiedy odpalałem tę
płytę po raz pierwszy, oczekiwałem czegoś, co pewnie nieco mnie przytłoczy
ciężarem, może i przez moment zaciekawi, ale raczej nie na tyle, żebym
koniecznie chciał do tego albumu wracać. Tymczasem okazało się, że trafiłem na
coś, co faktycznie brzmi intrygująco, zawiera niezłą mieszankę mocnego
psychodelicznego stonera, ale też porywających motywów rodem z heavy metalu. Na
coś, co po prostu pozostawia dobre wrażenie. Spodobała mi się przede wszystkim
środkowa część płyty, ale tak naprawdę całość wypada bardzo korzystnie. Na
tyle, że z pewnością będę starał się śledzić kolejne muzyczne dokonania Palace
in Thunderland.
Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.
1. The King of the Empty Aeon (8:15)
2. Float Away (2:23)
3. Vicarious (5:14)
4. What Is Human? (2:51)
5. This Illusion's Come Alive (11:26)
6. What Is Sanity? (2:29)
7. Fragments (5:32)
8. What Is Reality? (0:59)
9. The Word Unspoken (8:26)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Witam,
OdpowiedzUsuńDobra płyta, chociaż wolę ich wcześniejszą płytę "In The Afterglow Of Unity". Na ich stronie są wcześniejsze płyty/EP-ki, ale jeszcze ich nie "zgłębiłem". Wokalista i gitarzysta Andy Beresky jest myślę bardziej znany z grupy Black Pyramid (I,II i Stormbringer).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrochę się zmęczyłem - te powtarzane w nieskończoność riffy... ;)
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem Twojej oceny SugarTape - "Chandeleidescope". Pierwszy utwór mocno zachęcający i obiecujący wiele, a dalej....różnie ;)