czwartek, 12 grudnia 2019

Abronia - The Whole of Each Eye [2019]


Formacja Abronia zadebiutowała dwa lata temu albumem Obsidian Visions / Shadowed Lands. Od tamtej pory doszło do kilku zmian w składzie, ale jesienią tego roku sekstet z Portland powrócił z nowym materiałem. Jak opisać muzykę grupy komuś, kto nigdy wcześniej się z nią nie zetknął? Nie jest to zadanie łatwe, bo i trudno o jednoznaczne skojarzenia. Zespół w swojej twórczości zawiera zarówno elementy prog rocka czy krautrocka, jak i mrocznej, gęstej psychodelii czy klimatycznego jazzu. Na czele grupy stoi saksofonistka i wokalistka Keelin Mayer, a w instrumentarium zespołu znajdziemy też, obok bardziej oczywistych instrumentów, gitarę hawajską i melodykę.

The Whole of Each Eye to tytuł drugiej płyty. Zdobi ją dość intrygująca, choć nieco dziwna okładka, której przesłania chyba nie jestem w stanie zrozumieć, ale w sumie zwróciła moją uwagę na płytę, więc cel osiągnięty. Na szczęście uwagę tę utrzymała już sama muzyka, choć nie ma jej zbyt dużo (muzyki, nie uwagi…). Na płytę składa się sześć kompozycji o łącznej długości 35 minut. Czyli podobnie jak w przypadku debiutu (choć tam mieliśmy pięć numerów). Pierwszy utwór, Wound Site, otwiera westernowy motyw – czyli znowu nawiązanie do poprzedniej płyty, na której sporo było właśnie takich klimatów rodem z psychodelicznego westernu. Pięknie snuje się psychodeliczno-jazzowe Rope of Fire z kapitalną partią saksofonu w tle drugiej części. Całkiem możliwe, że to moja ulubiona kompozycja na albumie.

Ale dalej wcale nie jest mniej ciekawie. Intrygująco brzmi niezwykle spokojne, momentami wręcz minimalistyczne, a w innych fragmentach gęste i mistyczne Cross the Hill. Ten klimat tajemnicy i mroku kontynuuje New Winds for the Warming Sands – po raz kolejny okazuje się, że do zrobienia świetnego numeru, który od pierwszego odsłuchu zwróci uwagę, wystarczy prosty, spokojny rytm, równie nieskomplikowana zagrywka basowa i kapitalnie zrobione oszczędne zagrywki gitarowo-klawiszowe w tle oraz okazjonalne „depnięcie” dla kontrastu. Instrumentalne szaleństwo w drugiej części kompozycji to już tylko dopełnienie i tak ciekawej całości. Pewne zaskoczenie przynosi początek Half Hail, który zdecydowanie przywodzi na myśl muzyczny motyw przewodni z Gry o Tron. Na tym jednak tego typu skojarzenia raczej się kończą, a wkracza hipnotyczna psychodelia z bliskowschodnim posmakiem. Album zamyka niezwykle spokojny, relaksujący numer Cauldron’s Gold, który na wyciszenie nadaje się idealnie.

Mam wrażenie, że to krążek nieco lżejszy od debiutu, chyba mniej mroczny, choć tego mroku wcale tu nie brakuje, ale na poprzedniej płycie przesiąkał właściwie niemal każdy dźwięk, a tu jednak w paru momentach od niego odpoczywamy. Ale przede wszystkim ponownie jest niezwykle klimatycznie, hipnotycznie, mistycznie… i różne inne –ycznie. Co tu wydziwiać z podsumowaniem – to po prostu znakomita płyta.


1. Wound Site (5:00)
2. Rope of Fire (6:24)
3. Cross the Hill (4:33)
4. New Winds for the Warming Sands (6:02)
5. Half Hail (6:49)
6. Cauldron's Gold (6:17)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

2 komentarze:

  1. Kapitalnie muzycy pozszywali jazz i psych rock.Kradnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem po odsłuchu Western Stars Bruce'a wiec ciężko mi się przestawić na western psychodeliczny 😉. Ale zbawiaj mnie dalej muzyczny zbawicielu.😉 6/10

    OdpowiedzUsuń