Trochę już się martwiłem o
szwedzkie trio Kamchatka. No może nie był to nigdy zespół z mojego absolutnego
współczesnego topu, nie czekałem na ich kolejne płyty, obgryzając paznokcie,
ale jednak każdy z tych ich kolejnych albumów przynosił sporo muzyki w stylu,
jaki lubię – prostej, dynamicznej, ciężkiej, ale jednocześnie melodyjnej,
osadzonej mocno w hardrockowej tradycji. A od szóstej płyty, która ukazała się w 2015 roku, cisza. Oczywiście muzycy tego zespołu w międzyczasie wydawali pod
innym szyldem – w King Hobo, Spiritual Beggars i milionie innych zespołów, w
których grają. To sprawiało, że trochę już chyba pogodziłem się z tym, że być
może nie będzie nowej Kamchatki, a przynajmniej niezbyt szybko. A tu siurpryza!
Hoodoo Lightning ukazała się pod
koniec listopada.
Oczywiście nie oczekiwałem
jakichś większych zmian w muzyce zespołu, więc i nie jestem zaskoczony, że
raczej ich nie ma. To wciąż to samo niezwykle przyjemne, treściwe i melodyjne
zarazem łojenie na gitarę, bas i bębny. Płytę rozpoczyna burza, ale na tej
płycie po niej nie następuje posępny, przeszywający doomowy trójdźwiek. Zamiast
tego mamy mocny numer z zaskakująco chropowatym wokalem nieco w stylu Lemmy’ego
– to dwuczęściowe Blues Science,
które nowym w świecie Kamchatki od razu przekazuje, o co w ich muzyce chodzi i
jak to wszystko będzie się prezentowało. I w takim stylu, jak zwykle, utrzymany
jest cały krążek. Czasami jest nieco bardziej blues-rockowo (Monster), bywa też i odrobinę spokojniej,
mniej hmm „łomotliwie” (?), choć wcale nie mniej rockowo (A Drifter’s Tale), ale ogólnie po tych pierwszych minutach wiadomo
już, czego się spodziewać i na jakim to będzie poziomie.
Co oczywiście dla wielu osób może
być wadą, ale ja jestem raczej z tych, którzy uważają, że nie każdy dobry zespół
musi na każdym swoim albumie wymyślać koło. Po tej formacji oczekuję tego, o
czym pisałem wcześniej – solidnego, melodyjnego grania zbudowanego na prostych,
ciężkich riffach. Właśnie to po raz kolejny otrzymałem, więc zastrzeżeń z mojej
strony zero.
Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.
1. Blues Science, Pt 1 Thunder Rise (2:06)
2. Blues Science, Pt 2 Hoodoo Lightning (3:20)
3. Fool (3:40)
4. Rainbow Ridge (3:35)
5. Supersonic Universe (4:03)
6. Monster (4:04)
7. Let It Roll (5:25)
8. Stay in the Wind (4:30)
9. El Hombre Dorado (4:29)
10. A Drifter's Tale (5:05)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Nikt tak nie łoji starego hard rocka jak Skandynawowie. Równa, dobra płyta bez wytchnienia. Ale żaden z kawałków nie zbliżył się do mojego ulubionego Hard Road-Spiritual Beggars. 🙂 8/10
OdpowiedzUsuń