Wielokrotnie pisałem, że jednym
ze sposobów na zainteresowanie mnie swoją muzyką jest ozdobienie jej ciekawą
okładką. Nawet w tym roku zdarzało się kilka razy, że po jakiś album sięgnąłem
tylko dlatego, że spodobała mi się szata graficzna. Rzadko przeżywam w takiej
sytuacji zawód warstwą brzmieniową. Francuskie trio Karkara wydało w tym roku
swój pierwszy album, którego okładka sugerowała klimat folkowo-psychodeliczny. W
pewnym sensie to się sprawdziło, jeśli przyjmiemy, że pojawiające się tu dość
często klimaty bliskowschodnie kwalifikują się do folku (bo niby czemu nie?). Psychodelii
też nie brakuje, choć nie spodziewajcie się raczej kosmicznych odlotów. Grupa
serwuje niezwykle ciekawą mieszankę różnych odcieni rocka, od rocka garażowego
czy nawet surf rocka przez psychodelię i klimaty bliskowschodnie po gęste
postrockowe łojenie.
Na nieprzesadnie długą, trwającą
niespełna 42 minuty płytę składa się zaledwie siedem kompozycji. Startują
intensywnie i dynamicznie w Proxima
Centaury, numerze ze szczątkowym wokalem, za to z kapitalnym, hipnotycznym
rytmem, świetnymi psychodelicznymi wstawkami w tle i lekkim posmakiem Bliskiego
Wschodu w środkowej części. Jeśli nawet ktoś słucha tej płyty po raz pierwszy
zupełnie w ciemno, opierając się tylko na klimatycznej okładce, po tym
pierwszym numerze nie powinien już mieć wątpliwości, że dobrze trafił. The Way także pędzi ze sporą dynamiką,
choć tu zdecydowanie więcej czuć klimatów post-rockowych. Camel Rider to – w sumie całkiem spodziewanie, biorąc pod uwagę
tytuł – powrót do brzmień przywodzących na myśl południowo-wschodnie wybrzeża
Morza Śródziemnego, sprytnie wplecionych w garażowo-postrockową intensywność. Dalej
jest równie ciekawie. Into Orchard to
bardzo spokojne, klimatyczne intro do najdłuższej kompozycji w zestawie –
dziewięciominutowego utworu tytułowego. Oba w zasadzie połączone ze sobą
kawałki łączy też ponownie bliskowschodni klimat (w przypadku dłuższego z nich
głównie w pierwszej fazie), choć tu całkiem sprawnie mieszany z cięższym
riffowaniem, co razem tworzy ciekawe kontrasty. To także tu chyba po raz
pierwszy na tej płycie mamy sporo wokalu, choć schowanego za efektami i raczej
w formie melodeklamacji niż rockowego zaśpiewu. W Zarathoustra robi się bardzo transowo, momentami niemal skocznie, a
pod koniec to już surf rock na sterydach, zaś zamykający album Jedid znowu zahacza o klimaty śródziemnomorskie
w bardzo dynamicznej i treściwej formie.
Crystal Gazer to niezwykle udany debiut francuskiego tria, który
zdecydowanie każe zapamiętać tę nazwę i śledzić dalsze losy formacji. Oczywiście
to o wiele za wcześnie, by wyrokować, czy mają szansę zaistnieć na nieco większych
scenach niż w małych, ciemnych klubikach. To będzie zależeć od wielu czynników
i jakość muzyki wcale niestety nie musi być najważniejszym z nich. Na razie nie
dotarli do szerszego grona odbiorców, bo ich facebookowy profil śledzi nieco
ponad tysiąc osób, ale kto wie – może płyta ta dotrze w końcu tam, gdzie
trzeba. Życzę im tego, bo nagrali bardzo obiecujący pierwszy album –
dynamiczny, intensywny, gęsty, intrygujący mieszanką różnych rockowych odcieni.
Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.
1. Proxima Centaury (5:39)
2. The Way (5:47)
3. Camel Rider (8:49)
4. Into the Orchard (1:26)
5. Crystal Gazer (9:13)
6. Zarathoustra (5:36)
7. Jedid (5:08)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Ciężkie to na okres przedświąteczny. 5/10
OdpowiedzUsuńA mi się ten debiut bardzo podoba.Bardziej muzyka,mniej same wokale. Ale miejscami to się tak wspaniale rozkręca, że ciężko to zatrzymać. Będę śledził ten zespół w przyszłości a póki co za debiut to mają u mnie wysokie miejsce w rocznym podsumowaniu :)
OdpowiedzUsuń