Tribute albumy to często śliska
historia. Motywy są różne i czasem dość podejrzane, koncepcja też nie zawsze
się sprawdza. Dobór utworów to w zasadzie za każdym razem kontrowersyjna
kwestia, no a potem trzeba je jeszcze wykonać i zrobić to tak, żeby fani
oryginalnego artysty nie dostali ataku wściekłości albo z drugiej strony nie
narzekali, że przecież te nowe wersje nie różnią się niczym od oryginałów, więc
po co słuchać „podróbki”. Oj tak, tribute albumy to często śliska historia. Ale
nie tym razem. Za twórczość prawdopodobnie najbardziej uwielbianego artysty w
historii polskiej muzyki popularnej wziął się Krzysztof Zalewski – człowiek,
który kilkanaście lat temu zasłynął jako długowłosy rockman śpiewający numery
Iron Maiden czy Pearl Jam w drugiej edycji Idola, którą zresztą wygrał. Ale to
było w zupełnie innym życiu – przynajmniej tym muzycznym. Od kilku lat Zalewski
po dłuższej przerwie próbuje wrócić do świadomości polskich słuchaczy, ma na
siebie pomysł i nie jest spętany żadną umową wynikającą z wygranej w programie
typu talent show (a żebyście wiedzieli, co w takich umowach jest… ubaw po
pachy, no chyba że akurat się je podpisuje, to takiej osobie akurat do śmiechu
mniej). A teraz porywa się na klasykę. Najklasyczniejszą klasykę, jaka tylko
istnieje w polskiej muzyce. Odważny (już nie tak znowu) młody człowiek.
Pierwszą zaletą tego wydawnictwa
jest bardzo przyjemna minimalistyczna szata graficzna z literami Z jak Zalewski
i N jak Niemen zmieniającymi się jedna w drugą w zależności od kąta patrzenia
na okładkę. Pomysłowo. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy spojrzy się na spis
utworów. Pomijając kilka wykonań koncertowych z Jarocina oraz bardzo przyjemne Outro inspirowane twórczością Niemena,
choć napisane przez gitarzystę i producenta tej płyty Jurka Zagórskiego, mamy
tu dziesięć numerów pochodzących z bardzo różnych okresów działalności Niemena.
Jeśli spodziewaliście się płyty typu „złote przeboje”, to muszę was rozczarować
/ uspokoić. Owszem, klasyka się pojawia. Mamy tu bardzo oszczędną, ale świetnie
zaśpiewaną, krótką wersję najbardziej znanego utworu w historii polskiej muzyki
popularnej – Dziwny jest ten świat –
mamy kolejne evergreeny w postaci Jednego
serca, uwielbianego przeze mnie Domku
bez adresu czy promującego album numeru Przyjdź
w taką noc, wykonanego absolutnie porywająco tak przez Zalewskiego, jak i
przez towarzyszących mu muzyków. Nie zapominajmy też o siostrach Przybysz,
czyli współczesnych Alibabkach. To fantastyczne, że wokalistki z takim
dorobkiem i przebojami na koncie nie miały problemu z rolą chórku na tym
albumie. Brawo!
Ustaliliśmy, że są tu klasyki,
dawne hity Niemena. W wersjach świeżych, ale niespecjalnie odbiegających od
oryginału. Ale pisałem przecież o tych niespodziankach w spisie utworów.
Pierwszą dostajemy już na początku, bo wydawnictwo otwiera kapitalne wykonanie
utworu Doloniedola z ostatniej płyty
studyjnej Niemena – spodchmurykapelusza
wydanej w 2001 roku (choć sam utwór jest przynajmniej kilkanaście lat starszy).
Rozumiem, że pierwszym singlem musiało być pewnie coś znanego, ale jeśli Doloniedola nie będzie kolejnym, uznam
to za spory błąd marketingowców. Ten numer w tej wersji to strzał w dziesiątkę.
Kawałek, który pewnie nawet wielu słuchaczom Niemena jest obcy, bo i bądźmy
szczerzy – ilu jego rówieśników lub niewiele młodszych od niego fanów sięgnęło
po album, z którego ta kompozycja pochodzi? A tu mamy materiał na naprawdę
spory przebój. Cieszy również obecność w zestawie trzech numerów z
przedostatniej płyty Niemena – wydanego w 1989 roku albumu Terra Deflorata. Zarówno Status
mojego ja, Począwszy od Kaina jak
i Spojrzenie za siebie stanowią mocny
punkt tego wydawnictwa. Uwagę zwraca zwłaszcza kapitalny, nieco tajemniczy klimat
ostatniej z tych kompozycji, w której nieco kiczowate brzmienie syntezatorów
zostało zastąpione fantastycznymi, choć oszczędnymi partiami żywych
instrumentów. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że te cztery najnowsze numery w
zestawie zostały zaaranżowane tak, jak pewnie zaaranżowałby je sam Niemen,
gdyby stworzył je 20-30 lat wcześniej, a nie w okresie, gdy był zakochany w
brzmieniu syntezatorów. Trudno uznać, że Pielgrzym
jest utworem mało znanym, ale mam wrażenie, że to kompozycja ważna głównie dla
fanów najambitniejszego wcielenia Niemena – tych, którzy cenili go za kapitalne
progrockowe czy jazzrockowe suity. To jest zupełnie inna muzyczna bajka niż Domek bez adresu czy Przyjdź w taką noc. Fantastycznie, że i
takie oblicze artysty zostało na tej płycie zaprezentowane. Tu w wersji nieco
mniej psychodelicznej niż kosmiczny oryginał, choć i tak niezwykle klimatycznej
i ciekawej.
Dobrze, że powstała ta płyta. Z
wielu powodów. Po pierwsze pokazuje, że Zalewski to bardzo zdolny człowiek. Po
drugie dzięki Zalewskiemu przybliża młodszej publiczności postać Niemena, który
wielu młodym osobom musi kojarzyć się z niemodną prehistorią. Po trzecie także słuchaczom
Niemena może przybliżyć mniej znane kompozycje artysty, bo nie oszukujmy się –
procent tych, którzy mieli wszystkie jego płyty jest pewnie niezbyt wielki.
Klasyki z lat 60. czy 70. zna każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o historii
polskiej muzyki, ale ile z tych osób przesłuchało wspomniane już wcześniej
ostatnie dwie płyty Niemena – Terra Deflorata
i spodchmurykapelusza? Być może pod
wpływem fantastycznych wersji utworów z tych
albumów fani Niemenowej klasyki sięgną i po te ostatnie dzieła mistrza? O ile
jakimś cudem je znajdą na nośniku fizycznym, choć zawsze pozostaje YouTube lub
liczenie na to, że w końcu pojawią się reedycje. Może i ich brzmienie
zestarzało się bardzo z biegiem lat, może i płyty te nie miały przesadnie
przychylnej prasy (z notą 0/10 i oskarżeniami o nagrywanie disco polo na jednym
ze znanych hipsterskich portali muzycznych na czele), ale kryją z pewnością
sporo smaczków, które przy odpowiednim, godnym naszych czasów muzycznym potraktowaniu
okazują się prawdziwymi perełkami. Jednak przede wszystkim dobrze, że to
wydawnictwo powstało dlatego, że po prostu świetnie się tego słucha. Mam
nadzieję, że Zalewskiemu uda się tą płytą w końcu trafić do szerokiej
publiczności, bo zasługuje na to jak mało kto na naszym rynku muzycznym. Plus
także dla rodziny Niemena, która dała temu projektowi zielone światło i
wsparcie – a wszyscy ci, którzy przez lata podejmowali się różnych działań
związanych z twórczością Czesława Niemena, wiedzą, że o tę przychylność było
zazwyczaj niezwykle trudno (mówiąc bardzo delikatnie).
1. Doloniedola (4:04)
2. Przyjdź w taką noc (2:13)
3. Dziwny jest ten świat (3:35)
4. Status mojego ja (6:00)
5. Począwszy od Kaina (4:11)
6. Kwiaty ojczyste (5:14)
7. Jednego serca (4:53)
8. Pielgrzym (6:28)
9. Spojrzenie za siebie (4:44)
10. Domek bez adresu (2:35)
11. Outro (Inspirowane utworem Blue Community) (3:18)
--
Jarocin Festiwal 2017
12. Zapowiedź Piotra Metza (0:49)
13. Dziwny jest ten świat (4:22)
14. Począwszy od Kaina (4:59)
15. Status mojego ja (6:51)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 15)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz