czwartek, 9 marca 2017

Retrospective - Re:Search [2017]



Formacji usiłujących grać rocka progresywnego w Polsce jest całe mnóstwo. To na pewno efekt najpierw sporej popularności grupy Collage, później zaś sukcesu Riverside. Szkoda tylko, że liczba nie przechodzi w jakość, bo większość pojawiających się ciągle grup zwyczajnie przynudza. Nie potrafią zatrzymać przy sobie słuchaczy ani melodiami, ani umiejętnościami, a o prostującym mi zęby angielskim (lub tryskających na wszystkie strony banałem polskich tekstach) nie będę się nawet produkował z litości i dobrego serca. W efekcie jest wielki smutek i frustracja, bo ile można grać koncerty dla 15 osób… I może dlatego do każdej kolejnej formacji z tego muzycznego „worka” podchodzę z dużym dystansem. Takie nastawienie jest chyba najlepsze, bo czasem można się przyjemnie zaskoczyć. Tak jest na przykład z grupą Retrospective. Ekipa to już dość doświadczona, kilka wydawnictw na koncie ma, niejedną scenę koncertową zaliczyła, więc istniała spora szansa, że będzie tu na czym ucho zawiesić. Mimo to wolałem nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań. Na szczęście nie ma tu mowy o zmuszaniu się do słuchania najnowszego krążka tego zespołu, zatytułowanego Re:Search. To album, który po prostu ma wszelkie prawo podobać się fanom szeroko pojętej rockowej progresji.

Przede wszystkim Re:Search nie trwa zbyt długo, a to już spory plus. Nieco ponad trzy kwadranse – wręcz idealnie. Jak ja nie znoszę rozwlekanych daleko poza granicę przyzwoitości progresywnych płyt, które byłyby jeszcze do zniesienia w dawce trzydziestu kilku czy czterdziestu minut, ale są absolutnie niestrawne, gdy trwają minut 70 czy 80 (albo 130…). Tu już na wstępie odpada ten problem. Mamy dziewięć w większości niezbyt długich numerów, sprawnie łączących progresywne zacięcie do pewnej wielowątkowości z „piosenkowością”, czyli często jest i ciężko, i dość łatwo przyswajalnie. Najlepsze wrażenie zrobił na mnie… numer ostatni, najdłuższy w zestawie, w zasadzie jedyny znacznie wychodzący poza „radiową” długość. The Wisest Man on Earth ma w sobie sporo dynamiki, zaczyna się dość mrocznie, całość zresztą utrzymana jest w takim właśnie nieco ponurym klimacie. Do tego świetnie spisał się tu wokalista Jakub Roszak, który bardzo sprawnie dopasował się zarówno do spokojniejszych, klimatycznych fragmentów, jak i do tych wymagających bardziej agresywnego śpiewu. Dodajmy do tego intensywne bębny oraz kapitalne partie gitar i wychodzi nam jeden z lepszych polskich progresywnych numerów ostatnich lat. Być może żaden inny kawałek na tym albumie nie zrobił na mnie aż tak znakomitego wrażenia, ale nie znaczy to, że reszta jest do zapomnienia.

Bardzo dobrze sprawdzają się wokale Roszaka i Beaty Łagody w Right Way, jednym z tych numerów, które dość łatwo zostają w głowie. Oboje brzmią bardzo przyjemnie zarówno w dwugłosach, jak i śpiewając na przemian, co zresztą stanowi samo w sobie miłe urozmaicenie muzyki grupy. Nic dziwnego, że kompozycja ta promuje album. Jak już jesteśmy przy chwytliwych numerach, to warto wspomnieć o refrenie drugiego z singli – The End of Their World – który ma wszelkie prawo nie dać się wykopać z głowy po kilku odsłuchach. Do tego lekkie nawiązanie do Home Dream Theater we fragmencie instrumentalnym. Słychać doskonale, że grupa świetnie czuje się właśnie w takich klimatach – w muzyce z jednej strony dość ciężkiej i mocno gitarowej, ale z drugiej strony bardzo melodyjnej i opartej na łatwych do zapamiętania motywach. W porywającym Look in the Mirror pod koniec słychać pewne echa Floydowego One of These Days, co zresztą też robi tej płycie dobrze, bo taka zmiana klimatu na kilka minut była potrzebna. Dla odmiany trochę ciężej, bardziej intensywnie i mniej przebojowo jest w Last Breath i to też wyszło tej płycie na dobre. Jeśli mi tu czegoś brakuje, to może trochę większej liczby dłuższych instrumentalnych fragmentów. Nie mam absolutnie nic przeciwko śpiewom obojga wokalistów, ale chyba lepiej słuchałoby mi się całości albumu, gdyby fragmenty instrumentalne zdarzały się częściej lub były po prostu trochę dłuższe (kosztem jednego utworu, żeby nie przesadzić z długością płyty), jak we wspomnianym już The Wisest Man on Earth.

 
Na pewno nie jest to mój ulubiony podgatunek rocka. Musze przyznać, że w ostatnich latach współczesnego rocka progresywnego raczej unikam, zwłaszcza w wydaniu polskich grup, które niestety może i chęci mają spore, ale pomysłów własnych niewiele, a i wykonania często pozostawiają wiele do życzenia. Podobno istnieje jakaś polska scena progrockowa, co jest dość zabawne, bo może i zespołów jest dużo, ale do „sceny” potrzebni są też odbiorcy, a ilu ich jest niech świadczą pustki w klubach podczas większości koncertów, w trakcie których prezentują się te formacje. Kilkanaście osób w większym mieście plus dwudziestoosobowa ekipa ogólnopolska, która jeździ po kilkaset kilometrów za różnymi zespołami, to jeszcze nie „scena”. Niestety w pewien sposób świadczy to o poziomie dużej liczby wykonawców tej rzekomej „sceny progrockowej”. Bałem się trochę, że z grupą Retrospective i jej nową płytą będzie właśnie jak z większością rodzimych formacji rocka regresprogresywnego, tym bardziej, że zespołem tym zachwyca się wielu znajomych zwolenników teorii o istnieniu wspomnianej mitycznej „sceny”. Ale obawiałem się niepotrzebnie. Tu naprawdę jest potencjał, są dobre kawałki, jest pomysł., jest i wykonanie. To długimi fragmentami dość przystępne oblicze muzyki progresywnej, które może przypaść do gustu także zwolennikom bardziej melodyjnych i prostszych rockowych form, nie tylko pasjonatom rytmicznych połamańców czy długich popisów technicznych. Choć wciąż bliższa mojemu gustowi jest muzyka napisana przez gitarzystę formacji, która znalazła się w postaci dwóch utworów na EP-ce zapowiadającej tę nową płytę grupy Retrospective, to okazało się, że i na samej płycie są rzeczy, które można absolutnie bez wstydu prezentować za granicą. Z czystym sumieniem mogę napisać, że w swoim gatunku jest to propozycja godna uwagi. Jeśli któremukolwiek z istniejących obecnie polskich zespołów progresywnych miałbym wróżyć przebicie się do świadomości słuchaczy takiej muzyki poza granicami naszego kraju, to postawiłbym właśnie na Retrospective. I tego formacji z Leszna życzę.



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

2 komentarze:

  1. jest Alan jest "Prog-Polo" ;) a płyta dobra i poszła w świat wschodni i zachodni więc pewnie odzew jakiś będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. życzę im tego, bo szkoda ich na koncerty w pierdziszewie trybunalskim dla kilkunastu osob.

      Usuń