Podobnie jak Rival Sons grupa
Blues Pills przebyła w ostatnich latach dla niektórych bardzo długą, lecz dla
nich zaskakująco mało wyboistą drogę z warszawskiej ciemnej Hydrozagadki do
największego koncertowego klubu w Polsce, czyli stołecznej Progresji. Choć
koncert szwedzko-francusko-amerykańskiego zespołu miał miejsce na Noise Stage,
a nie na scenie głównej (to samo pomieszczenie tylko nieco inny układ miejsca,
przystosowany do mniejszych koncertów) zgromadził tym razem nieco mniej widzów
niż poprzednio, to i tak na miejscu stawiło się niemal pół tysiąca fanów
starego dobrego rock n’ rolla w nowym, świeżym wydaniu. A pamiętać trzeba
także, że tym razem formacja zaczęła trasę europejską od aż trzech koncertów w
naszym kraju, więc i fani w tym przypadku podzielili się na trzy różne miasta.
Program występu nie różnił się znacząco od sierpnia zeszłego roku, kiedy to
Blues Pills prezentowali się na scenie katowickiego Mega Clubu, choć znacznie
zmieniła się kolejność prezentowanych kompozycji. Wciąż set koncertowy dzielony
jest mniej więcej po równo między obie duże płyty studyjne formacji, wciąż jest
miejsce na kilka coverów (dwa „płytowe” plus tradycyjne Somebody to Love z repertuaru Jefferson Airplane), wciąż też na
scenie niepodzielnie rządzi wokalistka Elin Larsson, która z trasy na trasę
przywdziewa coraz odważniejsze stroje, lecz niezmienna pozostaje jej olbrzymia
sceniczna energia i dobry humor, połączone na szczęście także niezmiennie z
kapitalnym głosem. Reszta muzyków trzyma się nieco na uboczu i pozwala wyszaleć
się jasnowłosej Elin.
Blues Pills wciąż prezentują
niezwykle dynamiczne koncerty. Gitarowe, pełne energii numery stanowią
większość setu, choć przedzielane są od czasu do czasu spokojniejszymi
kompozycjami, typu Little Sun, dzięki
którym jest czas na złapanie oddechu. Grali 85 minut – to wystarczająco jak na
tak energetyczny set, choć niewątpliwie za kilka lat, gdy będą mieli trzecią, a
może i czwartą płytę na koncie i wybór będzie większy, będziemy od nich pewnie
oczekiwać występów bliższych dwóm godzinom. Czy czymś zaskoczyli? W zasadzie
nie. Liczni w naszym kraju fani formacji otrzymali dokładnie to, za co
uwielbiają „Piguły”, zaś nieprzekonani zapewne takimi pozostaną, bo raczej nie
widzieliśmy i nie słyszeliśmy w Progresji nic nowego. Ponieważ ja należę
zdecydowanie do pierwszej grupy (choć przyznaję, że drugi album „podszedł” mi
dużo słabiej niż pierwszy), warszawski klub opuściłem ponownie w bardzo dobrym
nastroju.
Przed Blues Pills zagrały dwie
polskie formacje z kobietami na czele. Występ The Feral Trees niestety
przegapiłem ze względu na problemy komunikacyjne, zaś Agyness B. Marry
zaprezentowali energetyczny set, zahaczający czasem o klimaty punkowe, innym
razem nawet stonerowe czy hardrockowe, a czasem po prostu o skocznego, niezbyt ciężkiego rocka.
Podziękowania dla klubu Progresja
za możliwość fotografowania.
Agyness B. Marry
Wszystkie
zdjęcia są mojego autorstwa i mam do nich wyłączne prawa. Linkowanie do tej podstrony mile widziane. Daj znać, jeśli chcesz je jakkolwiek wykorzystać. / All photos were taken by
me and I own all rights to those photos. Feel free to link to this page. Write to me if you want to use them for any purpose.
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz