piątek, 20 października 2017

Thomas Wynn and the Believers - Wade Waist Deep [2017]



Thomas Wynn and The Believers to formacja z Florydy, której przewodzi – niespodzianka – Thomas Wynn. Wokalistę i gitarzystę wspiera (wokalnie) jego siostra Olivia oraz grupa muzyków, którzy niewątpliwie wiedzą, do czego ich instrumenty służą i znakomicie dogadują się muzycznie. To słychać od pierwszych chwil z płytą Wade Waist Deep. Choć grupa istnieje od niemal dekady, do tej pory – jeśli wierzyć wszechinternetom – wydała tylko jeden album (nagranie typu live in studio), dwie EP-ki i płytę koncertową. Z tego, co udało mi się dojrzeć w spisie utworów tych wcześniejszych wydawnictw, niektóre kompozycje z Wade Waist Deep powstały już ładnych kilka lat temu. Nic zatem dziwnego, że spora część tego albumu faktycznie brzmi tak, jakby zespół miał te utwory opanowane przez lata do perfekcji. Niestety, nie wszystko mi tu odpowiada

Dziwna to płyta. Z pewnością bardzo łatwo podzielić ją na dwie części. Część pierwsza – początkowe sześć utworów – to nawet miłe dla ucha, ale przeważnie niezbyt ekscytujące granie. Najlepiej wypada ostatnie w tej części I Don’t Regret, utrzymane w klimacie podniosłego, klasycznego R&B połączonego z rockowymi brzmieniami. Reszta utworów nie robi już jednak takiego wrażenia. Niby jest w porządku momentami, jak w utworze tytułowym czy w Heartbreak Alley, ale to wszystkie jest jakieś takie przelukrowane, zbytnio wygładzone, a różne smaczki produkcyjno-aranżacyjne niestety nie sprawiają najlepszego wrażenia. Kilka razy wręcz mnie nieco odrzuciło, jak w otwierającym płytę Man Out of Time (wkurzające chórki na początku), skądinąd całkiem niezłym numerze, gdyby się rzeczonych chórków pozbyć, w My Eyes Won’t Be Open, które stanowczo zbyt mocno zbliża się do może i miłego dla ucha, ale mało treściwego modern country, czy w Thin Love, które uparcie nie chce wywołać we mnie absolutnie żadnych emocji. Przyznam, że miałem spory problem z tym, by utrzymać zainteresowanie tym albumem i nie dać sobie spokoju z resztą. Jakie szczęście, że jednak wytrwałem.

Druga szóstka to jakby zupełnie inna płyta. Począwszy od bardzo dynamicznego, rockowego, cholernie melodyjnego i chwytliwego You Can’t Hurt Me zaczyna się zupełnie inna muzyczna bajka. Cały numer jest kapitalny, ale organy sprawiają, że trudno mi się od niego uwolnić. W też dość dynamicznym Mountain Fog z kolei gitara wyczynia piękne rzeczy. Krótkie, ale treściwe Burn As One kontynuuje serię żywiołowych, mocnych numerów. Mniej przekonuje mnie lekkie i nijakie Feel the Good, ale dwa ostatnie kawałki na płycie to najlepsze momenty tego albumu. We Could All Die Screaming od początku ma kapitalny klimat. Sporo tu z klimatu czarnej muzyki, do tego mocny rytm, a jednocześnie rockowa drapieżność i pojawiający się od czasu do czasu mocny riff. Razem wszystko tworzy kapitalną, porywającą całość. Dominujący wokal męski i uzupełniający go wokal żeński świetnie się razem zgrywają, tworząc naprawdę udaną całość. I do tego jeszcze fantastyczne brzmienie organów i solówkowa przeplatanka tychże z gitarą. Porównania do Black Keys czy Jacka White’a nie będą tu pewnie nie na miejscu. Na deser zdecydowanie najdłuższy numer w zestawie – Turn It into Gold. Najpierw przyjemne, klimatyczne bujanie ze świetnym wokalnym duetem rodzeństwa Wynnów, potem zaś nagłe przyspieszenie i kawałek bardzo solidnego rockowego grania w ostatnich minutach płyty.

Trudna do oceny jest to płyta. Momentami mam wrażenie, że to dwie EP-ki połączone w duży album – jedna dość miła dla ucha, choć miałka, ale z nielicznymi ciekawymi momentami, druga zaś bardzo interesująca, różnorodna, zaciekawiająca od pierwszego odsłuchu. Gdy tylko zespół idzie albo w mocne, dynamiczne granie, albo w ciekawy, spokojny klimat, jest fantastycznie. Ale w pierwszej części zbyt dużo jest słodkich, ładnych melodii, pozbawionych jednak według mnie muzycznej treści. Thomas Wynn & The Believers mają już na koncie spore sukcesy na florydzkiej scenie muzycznej i trudno się dziwić – ich mieszanka southern rocka, energicznego folku, R&B i blues-rocka może się podobać i na pewno będę za jakiś czas sprawdzał, co u nich słychać, ale mam szczerą nadzieję, że pójdą zdecydowanie w klimaty z drugiej części albumu. Wtedy nasza znajomość będzie miała szansę przetrwać na długie lata.

1. Man Out of Time (3:44)
2. Wade Waist Deep (3:31)
3. Heartbreak Alley (4:06)
4. My Eyes Won't Be Open (4:44)
5. Thin Love (3:47)
6. I Don't Regret (4:28)
7. You Can't Hurt Me (3:18)
8. Mountain Fog (4:02)
9. Burn as One (2:49)
10. Feel the Good (4:09)
11. We Could All Die Screaming (4:02)
12. Turn It into Gold (7:30)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

5 komentarzy:

  1. To ja poproszę pół płyty. Tę drugą połówkę, ile płacę?

    OdpowiedzUsuń
  2. To połówka zdecydowanie warta swojej półceny, szczególna atencja dla Mountain Fog a You can't hurt me słyszę wyśpiewane przez Joe Cockera...

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było czekać 11 utworów, aby dotrzeć do zamykającego płytę Turn It into Gold!
    Katia
    https://xiegacodziennosci.wordpress.com/2017/10/15/obrocic-w-zloto/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki!
      tak, im dalej, tym lepiej na tej płycie, zdecydowanie :)

      Usuń