czwartek, 12 października 2017

Kadavar - Rough Times [2017]



Czas zap… w sensie, że leci niezwykle szybko. Ciągle wydaje mi się czasem, że Kadavar to jeden z tych „nowych, ciekawych” zespołów. Tymczasem brodacze z Niemiec prezentujący dość specyficzny gust odzieżowy właśnie wydali swój czwarty studyjny album. No to już nie tacy początkujący. O ile dwa pierwsze krążki były do siebie muzycznie mocno podobne, to Berlin przynosił już pewną zmianę, choć był według mnie nieco monotonny w sensie charakterystyki utworów. Jeśli ktoś miał podstawową wersję, bez kapitalnego Reich der Träume, mógł się czuć jak podczas odsłuchu jednego, długiego, kopiącego cztery litery mocnego numeru. Domagałem się wtedy większej różnorodności na kolejnym albumie zespołu. Jest takie przysłowie – uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać.

Przyznam, że początek płyty nieco mnie zaskoczył i nie jestem przekonany, czy było to zaskoczenie pozytywne. Miałem wrażenie, że w numerze tytułowym oraz w Into the Wormhole zespół za wszelką cenę chce, żeby wszystko brzmiało jeszcze ciężej i bardziej doomowo i fuzzowo niż na poprzednich płytach. I wcale nie jestem do tego pomysłu szczególnie przekonany. Tym bardziej, że momentami jest nieco chaotycznie. Bałem się nawet trochę, że cała płyta będzie w takich klimatach, a tu niespodzianka – od trzeciego numeru trochę zmieniamy klimat, a zbyt mocne przestery i walec nagle do pewnego stopnia ustępują miejsca dobrej melodii połączonej z ciężkim, ale nieprzytłaczającym graniem. I to od razu na cholernie wysokim poziomie. Skeleton Blues to mój ulubiony numer na płycie. Bluesowo, wbrew tytułowi, raczej nie jest. Jest za to wciąż ciężko, ale tym razem bardziej melodyjnie i co za tym idzie nieco bardziej przystępnie. Dobre wrażenie podtrzymuje „przebojowy” pierwszy singiel Die Baby Die. W Tribulation Nation zespół pożycza sobie (ciekawe czy świadomie) fragment numeru All in Your Mind grupy Stray, coverowanego niegdyś przez Iron Maiden, i to chyba jest w sumie jedyna rzecz, którą pamiętam w związku z tą kompozycją. Niby wszystko ładnie, ale jednak zaczynam odczuwać pewne zmęczenie konwencją tej płyty. Jest zbyt gęsto, zbyt dużo tu… wszystkiego. Mam wrażenie, że panowie chcieli wzbogacić brzmienie, odejść nieco od surowości wcześniejszych płyt i nieco przesadzili.

Sytuacja poprawia się znacznie wraz z początkiem Words of Evil. To silny kontrkandydat utworu A.S.F.E. grupy Motorpsycho w starciu o miano tegorocznego utworu z największą liczbą odniesień do Paranoid. Ale brzmi dużo prościej niż wcześniejsze kompozycje, nie jest przekombinowane i od razu sprawia pozytywne wrażenie. The Lost Child też odbiega znacznie od klimatu pierwszej części płyty. Trochę tu psychodelicznego westernu, trochę doorsowego psycho-jazzu, sporo klimatu i swego rodzaju tajemniczości. Choć znowu w aranżu dzieje się chyba więcej, niż dziać by się mogło, jest to niezwykle potrzebna odmiana. You Found the Best in Me z kolei bardzo przyjemnie buja. Momentami mam wrażenie, że zaraz usłyszę motyw gitarowy z Fearless i chór kibiców śpiewających You’ll Never Walk Alone. A na koniec mały eksperyment i chyba nawiązanie do końcówki (choć tylko w rozszerzonej wersji) poprzedniego albumu. Tam, jak już wspominałem, zespół umieścił cover utworu Nico, śpiewany po niemiecku. Dużo spokojniejszy niż cała reszta płyty, jakby z zupełnie innej bajki. Tu mamy z kolei A L’ombre Du Temps, z deklamacją – a jakże – po francusku. I znowu klimat o wiele łagodniejszy niż przez większość czasu trwania Rough Times, bardzo psychodeliczno-awangardowy. W środku albumu pewnie nie robiłoby to tak dużego wrażenia, ale jako zwieńczenie płyty sprawdza się bardzo dobrze.

Rough Times to płyta bardzo różnorodna – czasami mam wrażenie, że aż za bardzo. Zespół próbował tu chyba zapuszczać się w różne muzyczne rejony i pokazywać różne odcienie swojego brzmienia i nie wszystkie z tych eksperymentów wyszły według mnie pozytywnie. Efektem album jednak według mnie dość nierówny. Pozytywem jest to, że rozkręca się przyjemnie z biegiem czasu i dzięki bardzo dobrej drugiej części wrażenia po odsłuchu całości są niewątpliwie pozytywne. Rough Times otwiera przed grupą Kadavar sporo możliwości, bo w poszczególnych kompozycjach odchodzą tu w tak wielu różnych kierunkach, że trudno przewidzieć który z nich postanowią rozwinąć na następnej płycie.
PS: Wciąż uważam, że okładka jest absolutnie okropna…

1. Rough Times (3:38)
2. Into the Wormhole (4:17)
3. Skeleton Blues (4:24)
4. Die Baby Die (4:18)
5. Vampires (4:48)
6. Tribulation Nation (5:04)
7. Words of Evil (3:37)
8. The Lost Child (5:52)
9. You Found the Best in Me (4:58)
10. A L'ombre Du Temps (3:57)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz