J.D. Simo i jego trio przypomina
o sobie półtora roku po premierze poprzedniego krążka, Let Love Show the Way. Na tym poprzednim albumie panowie łoili
blues-rocka z domieszką psychodelii aż miło, czerpiąc pełnymi garściami z
dorobku takich artystów jak Cream, The Jimi Hendrix Experience czy The Allman
Brothers Band. Zwracałem jednak uwagą przy okazji tamtego krążka, że sporo też
w muzyce tria elementów znanych choćby z wczesnych płyt Lenny’ego Kravitza. I
te nawiązania są dużo wyraźniejsze na najnowszej płycie formacji – Rise & Shine. Posunę się nawet do
stwierdzenia, że fani Kravitza czy choćby też Prince’a powinni obowiązkowo
sięgnąć po ten album, bo jestem przekonany, że im się ta płyta spodoba.
Porównywanie do innych wykonawców
nie jest może najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, opisując płytę
jakiegokolwiek artysty, ale czasem w przypadku muzyków nieco mniej
rozpoznawalnych w naszym kraju, warto jednak nakierować czytelników na
odpowiednie tory i pokazać im, czego mogą się spodziewać. Stąd moje odwołania
do twórczości obu wspomnianych panów przy okazji tej płyty, ale po odsłuchu
sami przekonacie się, że to dość zbliżone muzyczne pole, w którym miejsce jest
przede wszystkim na dobre, klasyczne rockowe granie, ale także na elementy
bluesa, rock n’ rolla, starego r n’ b czy nawet muzyki soul. Let Love Show the Way była momentami
dość ciężka, zawierała sporo rozbudowanych numerów, które łatwo było sobie
wyobrazić w formie kilkunastominutowych koncertowych improwizacji. I była też
momentami bardzo mocno bluesowa. Na Rise
& Shine panowie postawili głównie na prostsze formy i brzmienia łatwo
wpadające w ucho, choć wciąż bardzo przyjemne i nietrącące banałem.
Początek zaskakuje, bo Return to momentami niemal ascetyczny numer
zbudowany na oszczędnym aranżu i prostym rytmie. Przyznam, że chyba nie
spodziewałem się takiego początku i nie jestem pewny czy ten numer akurat jako
pierwszy na płycie sprawdza się najlepiej, ale może jest w tym jakiś zamysł.
Zresztą i Meditation, które następuje
po Return, rozpoczyna się raczej
spokojnie i bez fajerwerków. Trochę oszczędnego funky, które z czasem bardzo
przyjemnie się rozkręca. Kapitalnie brzmi jeden z singli promujących album –
częściowo tytułowe Shine. Lekka nutka
Floydów we wstępie, mnóstwo nowoczesnego, rytmicznego rockowego grania i przede
wszystkim niesamowita „bujalność” i przebojowość. Takie rzeczy powinny „chodzić”
w playlistach mainstreamowych stacji, które chcą twierdzić, że nadają muzykę
rockową. To mógłby być równie dobrze numer Rival Sons. Takich chwytliwych, dość
prostych kawałków jest tu oczywiście więcej – choćby People Say (znowu fantastyczne gitarowe wywijasy na tle prostego,
lekko funkującego rytmu i oszczędnego aranżu) – ale mam wrażenie, że Shine to w tej dziedzinie absolutne
mistrzostwo. Kapitalnie brzmi przesterowana gitara w Don’t Waste Time czy kontrast między niezwykle spokojnymi oraz krótkimi,
ale dość ciężkimi partiami w I Want Love.
Rzeczy nieco bardziej rozbudowane
znajdują się w zasadzie dopiero pod koniec płyty. Nagle pojawiają się dwa
numery przekraczające siedem minut oraz trzynastominutowy kolos na samo zakończenie.
Właściwie to już pierwszą zapowiedzią tej bardziej rozbudowanej końcówki płyty
jest… najkrótszy numer w zestawie, czyli instrumentalne The Climb, które ową końcówkę poprzedza. Ledwo ponad trzy minuty,
ale jakby się panowie uparli, to na koncertach bez problemu mogą na bazie tego
numeru wyczarować kilkunastominutowe psychodeliczne improwizacje. Na przykład
takie w klimacie Light the Candle –
tu być może po raz pierwszy na tej płycie zespół bardzo mocno zbliża się do
bardziej rozbudowanych numerów z Let Love
Show the Way. Jest ciężko, psychodelicznie, mocno improwizacyjnie. Późne
lata 60. na pełnym gazie. Kapitalnie rozkręca się też Be with You, które pod koniec także wchodzi już w klimaty ciężkiej
psychodelii. Przerywnikiem między dłuższymi, mocnymi numerami jest
minimalistyczne The Light, które
równie dobrze mogłoby być numerem Roberta Johnsona z lat 20. ubiegłego wieku,
ale już chwile później następuje wspomniane trzynastominutowe zakończenie
albumu w postaci I Pray. Początek od
razu wchodzi z takim klimatem, że tylko czekałem na sitar, który jednak o dziwo
się nie pojawia. Kapitalnie przy tych spokojnych, odlotowych fragmentach
sprawdzają się okazjonalne mocniejsze, kravitzowskie wstawki w „refrenie”, po
których znowu wszystko się uspokaja i przechodzi w niemal medytacyjne klimaty,
uzupełniane od czasu do czasu czymś, co spokojnie można by podciągnąć pod lekki
jazz, taki może w wydaniu nieco doorsowym. Obłęd.
Choć płyta jest dość długa, bo
trwa nieco ponad godzinę, nie czuję tej długości. Rise & Shine dobrze się słucha, mieszanka rzeczy prostszych i
bardziej złożonych sprawdza się całkiem nieźle, choć tym razem utwory z obu
grup nie zostały wymieszane, bo te nieco dłuższe rzeczy okupują końcówkę
albumu. Nie odbiło się to jednak negatywnie na odbiorze całości. Rise & Shine to krążek o nieco innym
charakterze niż Let Love Show the Way,
oparty w większym stopniu na rytmie i melodii, w nieco mniejszym na
improwizacjach studyjnych i instrumentalnych odjazdach. Ale album wcale nie
prezentuje się gorzej od płyty poprzedniej, a takie urozmaicenie na pewno
wpływa korzystnie na ogólny obraz dorobku tria. Gdybym był gwiazdą telewizji i
wymądrzał się w muzycznych talent showach, powiedziałbym: „Jestem na tak, J.D.
Przechodzisz dalej”.
1. Return (4:13)
2. Meditation (4:11)
3. Shine (3:52)
4. People Say (3:56)
5. Don't Waste Time (3:15)
6. I Want Love 5:24)
7. The Climb (3:13)
8. Light the Candle (7:19)
9. Be with You (7:36)
10. The Light (5:03)
11. I Pray (13:05)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz