wtorek, 27 listopada 2018

Dunbarrow - II [2018]


Niemal trzy lata temu wydali swój pierwszy album, w orbicie moich muzycznych zainteresowań znaleźli się jednak dopiero w zeszłym roku, gdy ta debiutancka płyta została wypuszczona na kompakcie. Na bloga wtedy nie trafili – jako „fałszywa” nowość – ale jak się okazuje długo jednak czekać nie musieli. Może i norweski zespół Dunbarrow nie jest mistrzem w wymyślaniu tytułów płyt, ale przynajmniej w temacie tworzenia dobrych numerów i dobrze brzmiących aranżacji nie można im wiele zarzucić. We wrześniu ukazał się drugi album formacji, zatytułowany po prostu II.

Muzyka grupy opisywana jest jako mieszanka hard rocka i tradycyjnego doom rocka/metalu. To może w zasadzie oznaczać bardzo wiele rzeczy, więc może doprecyzuję: usłyszycie tu trochę z wczesnego Black Sabbath czy płyt zespołu Alice Cooper, nie braknie odniesień do formacji typu Blue Ӧyster Cult czy też – co może być bardziej zaskakujące – Cream. Płyta zawiera dziewięć niezbyt rozbudowanych numerów, trwających w sumie zaledwie nieco ponad 34 minuty, ale to według mnie słuszny zabieg. Dzięki temu nie mam wrażenia przesytu tym klimatem, a kompozycje nie są sztucznie przeciągane. Rzeczą, która pewnie jako pierwsza rzuca się w uszy, jest oszczędność w doborze środków przekazu. To nie jest potężne, intensywne młócenie z kaskadą ostrych jak brzytwa riffów i basem, który wywraca wnętrzności. To wszystko zostało zrobione z klasą, smakiem i olbrzymim wyczuciem. Powiedziałbym nawet, że bardzo oszczędnie – bardzo w stylu przełomu lat 60. i 70. Również wokal zdecydowanie przywodzi na myśl właśnie te czasy i nie jest to typowy hardrockowy, intensywny krzyk, a raczej spokojniejszy, nieco natchniony wokal, kojarzący się bardziej z muzyką folkową niż z ciężkim rockiem.

W trakcie tych nieco ponad 34 minut zespół daje radę pokazać się bardzo wszechstronnie, prezentując zarówno utwory zbudowane na dynamiczniejszych lub nieco cięższych zagrywkach, jak Please Let Me Be, Ode to the Moon czy The Wolf, jak i nieco spokojniejsze rzeczy typu The Demon Within czy Witches of the Woods Pt. II, w których co prawda wcale nie brakuje przyjemnego rockowego grania oraz mocniejszych motywów, ale są one jednak w większym stopniu oparte na łagodniejszym, czasem nieco „bujalnym” klimacie. Bardzo przyjemnym przerywnikiem jest akustyczna, instrumentalna miniaturka Feberdrøm, która niejako dzieli płytę na dwie części. I mimo że w jednym czy dwóch przypadkach jednak uważam, że panowie mogliby pobawić się muzycznym tematem trochę dłużej, to decyzję o nagraniu krótkiego, przystępnego dla słuchacza albumu uważam za słuszną. To w zupełności wystarczyło, by zaprezentować różne odcienie twórczości i pokazać, że to grupa o sporych możliwościach, która ma na siebie pomysł.

Dunbarrow porusza się co prawda w obrębie tradycyjnego w formie doom rocka czy doom metalu, co może niektórych na początek odstraszać, ale nie jest to granie przesadnie ciężkie czy zbyt przytłaczające. To po prostu dobry hard rock z elementami grozy i mroku, zaaranżowany bardzo mądrze, dość oszczędnie, bez silenia się na próby zmasakrowania fanów lawiną dźwięku. Panowie z norweskiej formacji czerpią z bardzo zacnych wzorców i z chęcią będę śledził ich kolejne muzyczne kroki, bo pierwsze dwie płyty tego zespołu z pewnością zachęcają do przyjrzenia się tej grupie.

Płyty możecie posłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.

1. On Your Trail (3:57)
2. Please Let Me Be (4:25)
3. Weary Lady (4:09)
4. Ode to the Moon (4:03)
5. Feberdrøm (2:04)
6. The Wolf (3:41)
7. The Demon Within (3:30)
8. Witches of the Woods Pt. II (4:09)
9. On This Night (4:30)




--
Zapraszam na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz