Stali czytelnicy tego bloga oraz
słuchacze moich audycji wiedzą już chyba doskonale, że znacznie bardziej lubię
klimaty rockowe od metalowych, a już growl czy generalnie cokolwiek
podchodzącego bardziej pod wrzask niż śpiew najczęściej z miejsca pozbawia płytę
szans na zaistnienie na dłużej w mojej świadomości. Doceniam, ale nie lubię. Są
wyjątki, ale naprawdę nieliczne. Więc gdy wypatrzyłem u jednego ze znajomych na
Spotify płytę grupy Dola, zobaczyłem okładkę i zestawiłem to jeszcze z opisami twórczości grupy na Bandcampie, wśród których znalazłem black metal, nie sądziłem,
że moja przygoda z muzyką tego zespołu potrwa dłużej niż kilka minut. Ale mnie wciągnęła. Z każdym numerem podobało mi się coraz bardziej i nie
zmieniał tego nawet wrzask pojawiający się w kilku kompozycjach. A po wszystkim
odsłuchałem ponownie. I jeszcze raz. A potem kupiłem sobie tę płytę – jako
pierwszą z wydanych w tym roku.
Nie ustalono chyba jednoznacznie,
czy jest to obecnie zespół z Poznania, Torunia czy jeszcze innego miasta, ale
to w zasadzie nie jest chyba najistotniejsze. W końcu ludzie się
przemieszczają, przeprowadzają, dojeżdżają… Ważne, że debiutancka płyta tria
zionie kapitalnym klimatem od pierwszych do ostatnich sekund. Spotkałem się z
opiniami, że to muzyka w klimacie Diablo i to jest bardzo celny opis, zresztą w kilku miejscach płyty uważni słuchacze i gracze wyłapią pewne wskazówki, że faktycznie jest coś na rzeczy. Na
kilometr wali stęchlizną, truchłem, siarą i innymi przyjemnościami, ale jest
cholernie klimatycznie i intrygująco. Momentami piekielnie ciężko, momentami
spokojnie. Olbrzym rozpoczyna się właśnie dość spokojnie, klimatycznie, ale też
złowrogo – wiesz, że za moment coś na ciebie zza krzaka wyskoczy. I wyskakuje,
siejąc rozpierduchę aż miło. Pewnie normalnie w momencie wejścia takiego wokalu
wyłączyłbym utwór i uznał, że to jednak nie dla mnie. Ale w tym przypadku pomyślałem
sobie – „Hmm, to ma sens. Ciekawe, co będzie dalej”. I pewnie gdyby dalej było
wyłącznie w podobnym klimacie, to w końcu jednak uznałbym, że trochę to nie dla mnie. Siłą tej płyty jest jednak jej różnorodność. Już końcówka
Olbrzyma jest bardzo przyjemna i utwierdziła mnie w przekonaniu, że to jednak
nie będzie płyta, na której będę wyłącznie masakrowany ścianą dźwięku i
wrzaskami.
Utwór Tam mnie nie ubijesz
przedłużył to wrażenie, bo zapewnił kapitalny, wściekły rozpierdol, w którym na
zmianę słyszałem new wave, punka, doom i black metal, ale to wszystko
przerywane fantastycznymi „cichymi” wstawkami i przede wszystkim melodią. Ale
wciąż jeszcze czułem, że ten moment, gdy pomyślę sobie „to jest kapitalne”, mam
przed sobą. I tak faktycznie było. Nastąpił przy okazji dwóch kolejnych
numerów. Wypuść nas zachwyciło mnie od pierwszych sekund. To kapitalny, nieco
senny numer, bazujący w dużej mierze na zapętleniu prostego motywu gitarowego
nasączonego pogłosem, ale całość znakomicie płynie i kompletnie nie przeszkadza
mi, że przez ponad połowę utworu słyszymy w zasadzie wariacje tych samych
prostych zagrywek. Do tego w końcówce panowie kapitalnie się rozkręcili. Dla
odmiany w numerze Dni błogie mamy po tej dynamicznej końcówce poprzedniej
kompozycji klimat niemal sielski, zgodnie zresztą z tytułem. Ależ to kontrast w
porównaniu z pierwszymi utworami! Jakże zupełnie inny mógłby być odbiór całej
płyty, gdyby nie ten akustyczny, subtelny numer w samym jej środku! W Mistrzostwie we władaniu ogniem znowu wieje złem, choć tym razem głównie w
sferze wokalnej, bo sama muzyka długimi fragmentami jest niezwykle spokojna, a
aranżacja mało skomplikowana i dopiero po jakimś czasie mocno się rozkręca. Nie
wiem, czy do końca podoba mi się zestawienie tak spokojnego numeru z wrzaskiem,
od którego po chwili zaczyna mnie boleć gardło, choć przecież tylko go słucham,
ale na pewno jest to zabieg ciekawy. Nie jestem też przekonany, czy rozpierducha w
ostatnich sekundach była na pewno potrzebna. Przyznam, że w tym numerze jak dla
mnie było trochę za dużo chaosu, ale nieco słabsze niż przy poprzednich utworach wrażenie idzie w niepamięć wraz z kompozycją tytułową, w której
transowy rytm i hipnotyczny klimat prowadzą całość do post-metalowego wybuchu
już w połowie utworu, a potem już do końca dominuje sludge’owy walec i
blackmetalowe wyziewy. Ostatnia kompozycja – Gdy wszystko się skończy Oni nadal
będą chodzić – to w zasadzie bardzo luźna improwizacja, opierająca się raczej
na mniej lub bardziej przypadkowych dźwiękach niż na konkretnej melodii. Pewnie
gdybym miał słuchać takich rzeczy przez 15 czy 20 minut, nie mówiąc o całej
płycie, to by mnie szlag trafił, ale jako kilkuminutowe zwieńczenie tej
interesującej i różnorodnej płyty, sprawdza się nawet nie najgorzej.
Debiut formacji Dola to
zdecydowanie jeden z bardziej intrygujących tegorocznych albumów. A już z
pewnością w kategorii muzyki z naszego kraju jest to pozycja, którą każdy fan
klimatycznych, mrocznych, ciężkich brzmień powinien wysłuchać. Chyba dość sporo
osób podziela moją opinię, bo pierwsze tłoczenie kompaktu rozeszło się w
zasadzie na pniu. Coś czuję, że przy odrobinie szczęścia to może być zespół,
który szybko zacznie się pojawiać na dużych festiwalach w Polsce i za granicą.
To nie tak, że ja tę płytę łykam w całości. Bez żalu oddałbym jeden z utworów i
skrócił o połowę końcową improwizację. Zostałoby jakieś 40 minut absolutnie
kapitalnej muzyki. Ale to i tak rzecz niezwykle ciekawa i mocna. Gdyby było inaczej,
nie wpadłbym na pomysł, żeby kupić tę płytę.
Muzyki grupy możecie posłuchać na Bandcampie.
1. Olbrzym (8:07)
2. Tam mnie nie ubijesz (6:09)
3. Wypuść nas (8:20)
4. Dni błogie (5:17)
5. Mistrzostwo we władaniu mieczem (6:25)
6. Dola (9:12)
7. Gdy wszystko się skończy Oni nadal będą chodzić (6:33)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Kapitalna recenzja :-)
OdpowiedzUsuńPrzesłuchałem dzięki temu opisowi i jak to od czasu do czasu ma miejsce - opis płyty jest lepszy niż jej zawartość :-)
Więcej takich tekstów!
:-))
Po wpisaniu w Google ,,Dola zespół,, wyskoczył mi żeński zespół pieśni bez tańca. Można się nieźle nadziać kupując bilet nie sprawdząc uprzednio wykonawcy. He he. Zespół z Torunia traktuję jako ciekawostkę artystyczną i powiem szczerze, kusi mnie zobaczyć ich na żywo. Nie są zapewne tacy straszni jak momentami wokalista. 😉
OdpowiedzUsuń