piątek, 24 sierpnia 2018

Black Elephant - Cosmic Blues [2018]

Black Elephant to kwartet z Włoch, który miał do tej pory na koncie dwa wydawnictwa – dostępne prawdopodobnie jedynie w formacie cyfrowym lub w bardzo limitowanym nakładzie fizycznym, bo sam zespół oferuje już w tym momencie tylko pliki. Cosmic Blues to niejako nowy początek dla zespołu, bo to pierwszy album wydany pod skrzydłami Small Stone Recordings – jednego z ciekawszych labeli na scenie stonerowo-psychodelicznej. Nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z wcześniejszymi dokonaniami grupy, ale na Cosmic Blues zdecydowanie mamy do czynienia z profesjonalną robotą i grupą, która już dobrze wie, jak chce grać, i co ważniejsze – wie, jak to robić.

Na Cosmic Blues składa się siedem numerów opartych na… no właśnie, zazwyczaj bluesowym szkielecie, tyle że oczywiście wypełnienie całej tej muzycznej konstrukcji wykracza daleko poza bluesowe ramy, czerpiąc z ciężkiej muzyki amerykańskiego południa, rocka lat 90., psychodelii czy wreszcie współczesnego stonera. Efektem jest coś, co moglibyśmy nazwać lekko psychodelicznym stoner bluesem. Zaczynają spokojnie, na luzaku, rozkręcającym się stopniowo i powodującym rytmiczne kiwanie się numerem Cosmic Soul. Pierwsze naprawdę solidniejsze pieprznięcie mamy w Helter Skelter (nie, to nie cover Beatlesów), które wiedzie bardzo solidny, mocny groove. Na pierwszy plan niewątpliwie wysuwa się jazgotliwa gitara, wprowadzająca trochę psychodelii jakoś od połowy kompozycji. Polot i luz rodem z rockowej alternatywy lat 90. dominują w bardzo krótkim instrumentalnym Chase Me i aż szkoda, że trochę tego panowie nie rozwinęli, tym bardziej, że brak miejsca na płycie im nie groził.

Również niezbyt długie Walking Dead kopie po ryju prostym, mocnym riffem i ostrym, mocno przesterowanym wokalem, a także solidnym oklepem serwowanym przez pracującą intensywnie sekcję rytmiczną. W najdłuższym na płycie Baby Eroina też jest ciężko, ale ten mocny groove jest zgrabnie przemieszany ze spokojniejszymi, mniej intensywniejszymi dźwiękowo fragmentami, które zapewniają oddech i zróżnicowanie. I warto wspomnieć o fantastycznej końcówce tej kompozycji – to jeden z tych kilku psychodelicznych odlotów na te płycie. Cosmic Blues for Solitary Moose – ostatni z krótszych numerów – oferuje dokładnie to, co obiecuje pierwsza część tytułu – bardzo przyjemne, instrumentalne łojenie z rozmachem na bazie ciężkiego bluesa. A na sam koniec płyty, w Inno, znowu łoją aż wióry lecą, doły chodzą jak trzeba, mocny, chropowaty wokal atakuje bez litości. I jak już się wydaje, że wszystko zmierza do stopniowego wyciszenia po niecałych czterech minutach, panowie budzą się jeszcze na chwilę i dokładają kolejne dwie minuty instrumentalnego odlotu.

Cosmic Blues to 34 minuty soczystego riffowania, gęstego, melodyjnego łojenia i kapitalnych stonerowych klimatów. Jest szorstko, jak to w takiej muzyce, ale nie do przesady. Nie przepadam za zbyt chropowatą produkcją, która często niestety zabija dla mnie całą przyjemność z delektowania się tego typu płytami. Tu jest to wszystko ładnie wyważone. Nie ma polerki, ale jest mimo wszystko przyjemnie dla ucha. Pewnie można by się czepiać, że z jeden numer więcej by nie zaszkodził, a może po prostu wystarczyło trochę pobawić się motywami z Chase Me ze trzy-cztery minuty dłużej, ale nie – nie będę marudny. To dobra dawka solidnego rockowego łojenia z gęstawym klimatem i brudem. Brawo. Czekam na więcej.

Płyty możecie posłuchać na profilu Small Stone Recordings na bandcampie.

1. Cosmic Soul (4:55)
2. Helter Skelter (7:03)
3. Chase Me (1:43)
4. Walking Dead (3:11)
5. Baby Eroina (7:30)
6. Cosmic Blues for Solitary Moose (3:49)
7. Inno (6:04)

--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

2 komentarze:

  1. Grają dobrze i to jest dobre.
    Realizator tak bardzo starał się sprostać czasom, kiedy powstawały takie płyty, że chyba przesadził: zabawa efektami stereo lekko ośmiesza płytę. Nic to, muzyka się obroni. Kto jeszcze nie nasycił się, ten będzie zadowolony, bo nawet nasyceni nie mają nic przeciwko - z wyjątkiem stereo oczywiście :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sympatyczny album choć trochę za szybko się kończy.

    OdpowiedzUsuń