poniedziałek, 27 grudnia 2021

Harpo Jarvi - Abuelo Blanc [2021]

Oh, by the way – which one is Harpo? Przyznam, że gdy zobaczyłem nazwę zespołu, wyobraziłem sobie ekscentrycznego, przedwojennego fińskiego narciarza… Tymczasem jest to trio z St. Louis. Ich pierwsza płyta wyszła w 2019 roku, ale jakoś wtedy na nią nie trafiłem. Udało się przy albumie numer dwa – Abuelo Blanc. Ciekawa, artystyczno-psychodeliczna okładka, pięć przeważnie dość rozbudowanych numerów i tagi na Bandcampie takie jak „psychedelic dreamfunk” czy „grandpa’s party”. Czy można tego nie sprawdzić?

środa, 22 grudnia 2021

Gin Lady - Camping with Bodhi [2021]

Gin Lady to jeden z moich ulubionych współczesnych zespołów. Śledzę ich muzyczny żywot od samego początku, a właściwie to jeszcze dłużej, bo od czasów znakomitego Black Bonzo, którego ostatni skład tworzył trzon pierwszego wcielenia Gin Lady. Potem zachodziły jeszcze pewne zmiany, ale generalnie ta szwedzka grupa nigdy nie zawodzi, wydając niemal zawsze co dwa lata płyty, których świetnie mi się słucha. A jednak ich ostatni album, z 2019 roku, jakoś długo nie mógł mnie do siebie przekonać. Początkowo uznałem, że jest nudny, bez ikry, niby ładny, ale jakiś taki za bardzo ogniskowy. Z czasem przekonałem się do niego, ale to wciąż najmniej lubiany przeze mnie krążek te formacji. Możecie się zatem domyślać – w kontekście owej ogniskowości – że nie byłem zbyt szczęśliwy, gdy zobaczyłem okładkę oraz tytuł nowej płyty Gin Lady. Na szczęście już zwiastujący album singiel znacznie mnie uspokoił, a całość weszła gładko jak cytrynówka na letnim festiwalu.

wtorek, 21 grudnia 2021

Fever Dog - Alpha Waves [2021]

Po raz pierwszy trafiłem na nich w 2017 roku, gdy wypuszczali pozapłytowy singiel. Zaprezentowałem go w audycji i wtedy tematu bardziej nie liznąłem. Na początku 2020 roku ukazało się kolejne nowe nagranie, tym razem zapowiadające nowy album, który miał się – według zapowiedzi grupy – ukazać jeszcze w 2020 roku. Numer spodobał mi się, ale przyznam, że potem nieco przysnąłem, jeśli chodzi o temat nowej płyty. Zapamiętałem tytuł i to, że ma być za kilka miesięcy – i tyle. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilka tygodni temu zobaczyłem ten tytuł wśród nowości płytowych. Pomyślałem sobie, że musiałem przegapić zeszłoroczną premierę i wychodzi jakaś reedycja, być może z dodatkowym materiałem. Tymczasem okazało się, że żadnej premiery w 2020 roku nie było. Domyślam się, że pandemia miała na to wpływ, bo sporo zespołów postanowiło opóźnić wydawanie nowej muzyki wobec przeszkód w swobodnym promowaniu materiału na żywo. Płyta jednak w końcu wyszła. Nosi tytuł Alpha Waves i jest kapitalna.

czwartek, 16 grudnia 2021

Ottoman - Heretic [2021]

Ooo, są z Islandii? To na pewno grają cholernie klimatycznie, eterycznie i z elementami nordyckiego folku. <mem z zaniepokojoną twarzą Natalie Portman z Gwiezdnych Wojen> Grają klimatycznie, eterycznie i z elementami nordyckiego folku, prawda? Otóż nie. Grają hardrockowo, gęsto, melodyjnie, czasem – owszem – klimatycznie, ale raczej nie w klimacie, którego spodziewamy się, gdy widzimy, że zespół pochodzi z wyspy wulkanów. I nic nie szkodzi, bo ich pierwsza płyta jest znakomita. Nazywają się Ottoman i wydali w tym roku swój pierwszy duży album – Heretic.

piątek, 10 grudnia 2021

Mariusz Duda - Interior Drawings [2021]

Kilka miesięcy temu żartowałem, że jak tak dalej pójdzie, to trylogia lockdownowa Mariusza Dudy będzie musiała rozrosnąć się do znacznie potężniejszych rozmiarów. Sytuacja na świecie jakoś się nie poprawia i w momencie ukazania się trzeciej płyty z cyklu dalej „końca nie widać”. Końca pandemii i lockdownów (choć akurat nie u nas, jeśli o te drugie chodzi). Bo cykl muzyczny chyba jednak zgodnie z zapowiedziami się właśnie kończy – wraz z wydaniem Interior Drawings. Były kwadraty (gry komputerowe), były koła (kasety), są trójkąty (komiksy). No, tak mniej więcej, bo przecież te płyty nie muszą się odnosić ściśle do tych właśnie form rozrywki/sztuki, choć taka jest sugestia samego autora.

niedziela, 5 grudnia 2021

Black Light Animals - Playboys of the Western World [2021]

Świetna, kosmiczno-psychodeliczna okładka, sprawiająca wrażenie, jakoby płyta z nią skojarzona była ścieżką dźwiękową do jakiegoś mocno leciwego już filmu sci-fi/fantasy– to ta okładka zwróciła moją uwagę na grupę Black Light Animals. Na jakiejś podstawie trzeba dokonywać selekcji, jeśli co tydzień ma się do odsłuchu przynajmniej kilkanaście nowych albumów. Uznałem, że coś tak klimatycznego powinno znaleźć swoje dźwiękowe odbicie w fantastycznej, intrygującej muzyce. I jak to często bywa – okazało się, że miałem rację.

niedziela, 28 listopada 2021

Electric Eye - Horizons [2021]

Electric Eye to pewniacy. Poznałem ich muzykę w 2016 roku przy okazji premiery drugiej płyty tego norweskiego kwartetu. Od razu porwała mnie ich muzyka i wiedziałem, że muszę ich mieć na oku. W 2017 roku wyszedł album trzeci, który to potwierdził. Obie te płyty trafiły do czołówki moich ulubionych albumów w swoich rocznikach. Trochę naczekaliśmy się na kontynuację. Co prawda w międzyczasie wyszedł krążek koncertowy, ale studyjnych nagrań jakiś czas nie było. No to są. I znowu pewnie w moim rocznym rankingu znajdą się wysoko. Poprzednio na okładce poszli w żółć, teraz w czerwień. Muzyka zbyt drastycznie się nie zmieniła, w dalszym ciągu łatwo poznać, że to oni, choć daleki jestem od stwierdzenia, że brzmią wciąż tak samo.

niedziela, 21 listopada 2021

Soup - Visions [2021]

Wstępem do tego tekstu musi być małe tło historyczne. Wiosną 2017 roku zobaczyłem w internecie niezwykle intrygującą pracę, której autorem jest Lasse Hoile – jeden z najbardziej cenionych współczesnych twórców okładek. Praca ta kojarzyła się natychmiast z projektem, który zdobił jedno z wydawnictw Stevena Wilsona (autorstwa tegoż samego Hoile). Była tak piękna, że zapamiętałem sobie nazwę zespołu, bo płyty, której ta okładka miała towarzyszyć, jeszcze na rynku nie było. Soup – Remedies. Hmm, no dobrze, pożyjemy – zobaczymy. Na początku maja przypomniałem sobie o tym albumie, który zdążył się już w kwietniu ukazać. Odsłuchałem płytę i… całkowicie mnie zmiotło z planszy. Nie mogłem się wręcz doczekać, aż zaprezentuję muzykę z tego albumu w audycji, bo czułem, że właśnie trafiłem na coś wyjątkowego, coś, co absolutnie zaczaruje słuchaczy. Można powiedzieć, że reszta to już historia (na naszą małą skalę), bo szybko się okazało, że album ten równie mocno spodobał się także innym osobom w redakcji Rockserwis FM, co zaowocowało numerem 1 na naszym Czarcie, licznymi zachwytami słuchaczy, wałkowaniem płyty w chyba połowie naszych audycji, miejscem w pierwszej piątce w głosowaniu na Ulubiony album roku naszych słuchaczy (tuż za samymi rockserwisowymi tuzami – Lunatic Soul, Stevenem Wilsonem i Rogerem Watersem) oraz pięknym koncertem na Ino-Rock Festival rok później. A, zapomniałbym. To moja ulubiona płyta 2017 roku. Rozumiecie więc, że moje oczekiwania wobec Visions były ogromne, i stres, czy aby sam nie zabiję nimi swojego odbioru tej płyty, równie wielki.

poniedziałek, 15 listopada 2021

Hollow Drifter - Echoes of Things to Come [2021]

Świadomie podjęta decyzja o ograniczeniu pisania na blogu nie zbiegła się z podobną, dotyczącą odsłuchu nowej muzyki, w efekcie czego w tym roku „przerobiłem” chyba rekordową liczbę już w tej chwili pewnie grubo ponad dwustu płyt, lecz na bloga trafił zaledwie niewielki procent tego materiału i jeszcze nigdy zespoły wydające nową muzykę nie miały na tym blogu tak małych szans na pojawienie się ze swoją nową muzyką. Hollow Drifter to jeden z zespołów w wiecznym zawieszeniu w tym kontekście. Płyta spodobała mi się od pierwszego odsłuchu, jakoś w lipcu albo sierpniu, ale cały czas nie byłem pewny, czy na tyle, żebym o niej pisał. A gdy już wymyśliłem, że chyba faktycznie napisać by należało, to co chwilę ktoś inny wskakiwał do kolejki i spychał Holendrów na dalsze miejsca. W końcu jednak postanowiłem, że trzeba podjąć ostateczną decyzję. Włączyłem ten album jeszcze raz – wóz albo przewóz. Albo napiszę teraz, albo wcale. Wyszło, że teraz.

niedziela, 31 października 2021

Ray Wilson - The Weight of Man [2021]

Miałem dłuższy czas pewien problem z solowymi płytami Raya Wilsona. Niby wszystko było dobrze zrobione, przyjemne, ale trudno mi w tym było znaleźć coś więcej niż właśnie przyjemność z odsłuchu. Brakowało czegoś ekstra. Odnosiłem wrażenie, że te jego płyty, choć – właśnie – przyjemne, to jednak są nieco bezpieczne muzycznie i cały czas utrzymane w podobnym klimacie. Pierwsze single zwiastujące album The Weight of Man sugerowały, że tym razem może być nieco bardziej ekscytująco muzycznie, i muszę przyznać, że przynajmniej częściowo te nadzieje, które rozbudziły we mnie wspomniane single, Ray na nowej płycie spełnił.

środa, 27 października 2021

Fuzzy Lights - Burials [2021]

Cambridge to miasto o bogatych tradycjach nie tylko akademickich, ale także muzycznych. Do grupy zacnych zespołów z tych okolic, które zdołałem już poznać, dołącza formacja Fuzzy Lights. Zespół nie jest nowy, ale dopiero przy okazji ich nowej płyty, Burials, trafiłem na tę nazwę i muzykę. Istnieją od 17 lat, mieli już na koncie trzy albumy studyjne, lecz ostatni z nich ukazał się w 2013 roku, więc mają za sobą sporą przerwę. Dużo się wydarzyło przez ten czas. Niektóre historie miały wpływ na zawartość materiału na nowej płycie. A płyta to niezwykła, przepełniona klimatyczną muzyką i mrocznymi tekstami.

niedziela, 10 października 2021

The Sun or the Moon - Cosmic [2021]

Na niemiecką formację The Sun or the Moon trafiłem przypadkowo (jak to często bywa) kilka miesięcy temu. Szukając coverów utworów Pink Floyd do audycji Radio F.L.O.Y.D. natknąłem się na kompozycję Julia Dream właśnie w wykonaniu wspomnianego, nowego zespołu. Ten cover w połączeniu z kapitalną okładką niewydanego jeszcze wtedy debiutanckiego krążka formacji sprawił, że zapisałem sobie tę nazwę, by wrócić do niej w odpowiednim momencie. Wracam.

wtorek, 21 września 2021

Agusa - En Annan Värld [2021]

Dla żadnego stałego czytelnika tego bloga oraz słuchacza moich audycji tajemnicą nie jest, że Agusa to jeden z moich ulubionych współczesnych zespołów. Kupili mnie całkowicie już swoim pierwszym albumem, a kolejne płyty studyjne i koncertowe oraz koncert na Ino-Rock Festival tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to zjawisko wyjątkowe na muzycznej mapie. W ostatnim czasie zespół nieco zwolnił. Poprzedni album studyjny ukazał się w 2017 roku i choć brzmiał niezwykle przyjemnie, zaczynałem odnosić wrażenie, że muzycy jednak jakby krążyli cały czas w tych samych rejonach. Od tamtej pory dostawaliśmy tylko nagrania koncertowe, na których zespół pięknie rozwijał studyjne motywy. Trafiło się też kilka znaczących zmian w składzie. Jednego z założycieli grupy, basistę Tobiasa Pettersona, zastąpił Simon Ström, zaś kolejnego z członków-założycieli, klawiszowca Jonasa Berge, najpierw czasowo zastępował Jeppe Juul, a już na stałe od niedawna Roman Andrén. Inne elementy tej układanki pozostają od czasów drugiej płyty niezmienne – Mikael Ödesjö na gitarze (jako jedyny z obecnego składu gra w grupie od jej początków), Jenny Puertas na flecie i Tim Wallander na perkusji. Efektem ostatnich działań tej piątki jest album En Annan Värld.

poniedziałek, 13 września 2021

Ouzo Bazooka - Dalya [2021]

Rok 2021 przynosi nam kolejne spotkanie ze zwariowaną ekipą z Izraela, grającą pod nazwą Ouzo Bazooka. Do tej pory mieli na koncie trzy duże płyty i EP-kę – niewiele krótszą od wspomnianych długograjów. Bo to nie jest zespół nagrywający albumy „pod korek”. Tak też jest tym razem. Sześć numerów o zbliżonej długości z przedziału pięć-sześć minut, razem 34 minuty psychodelii mocno nasączonej klimatami tanecznymi oraz blisko- i dalekowschodnimi. Niby nic nowego, ale jaką przyjemność ponownie sprawia! W zespole zaszły zmiany personalne, mamy nową sekcję rytmiczną, ale za brzmienie w dalszym ciągu odpowiada głównie lider – Uri Brauner Kinrot – a także obsługująca klawisze Dani Ever-HaDani.

piątek, 10 września 2021

Iron Maiden - Senjutsu [2021]

Premiera nowej płyty Iron Maiden to zawsze spore wydarzenie. W końcu to wielka legenda heavy metalu. W dodatku Maideni nowe krążki ostatnimi czasy wypuszczają z dość sporą przerwą, co tylko zwiększa rangę wydarzenia i sprawia, że nowa płyta nie jest tylko kolejnym z wielu podobnych do siebie epizodów w dorobku zespołu. Ale czy oprócz samego faktu premiery tej płyty i związanego z nim rozgłosu jest faktycznie czym się emocjonować? Tu zdania są już mocno podzielone, co w sumie świadczy chyba dobrze o nowej płycie Maidenów. Bo najgorsze, co może się przytrafić zespołowi z tak wielkim dorobkiem, to absolutna obojętność słuchaczy.

środa, 1 września 2021

Jakethehawk - Hinterlands [2021]

Pisałem o tym i mówiłem w audycjach już kilka razy, ale z braku lepszego pomysłu na wstęp tego tekstu wspomnę o tym ponownie. Czasami to, czy sięgnę po jakieś nowe wydawnictwo, czy nie, zależy od okładki i jakiegoś przeczucia. Kiedy znajduję co piątek kilkadziesiąt płyt opisanych jako psychedelic rock, hard rock czy stoner/doom, nie jestem oczywiście w stanie przesłuchać nawet jednej czwartej z nich. Musiałbym nie robić nic innego i nie słuchać żadnej innej muzyki, a jednak powstało trochę zbyt wiele genialnych rzeczy, żebym z nich dobrowolnie rezygnował. Decyduje więc pierwsze wrażenie i przeczucie. A one mają sporo wspólnego choćby z okładką i z nazwą zespołu oraz tytułem płyty. Często z miejsca mnie odrzucają i kieruję swoją uwagę w inną stronę. Potem następuje kolejny odsiew na podstawie pierwszych dwóch czy trzech utworów. Jeśli nie chwyci, a ja mam za dużo płyt i za mało czasu, żegnamy się. Ale jeśli coś mnie zainteresuje, taka płyta ma szansę zostać ze mną na dłużej. Dokładnie tak było w przypadku zespołu Jakethehawk i ich albumu Hinterlands.

poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Ino-Rock Festival [m.in. Riverside, Eivor] - Inowrocław [Teatr Letni], 28 VIII 2021 [galeria zdjęć]

Zeszłoroczna edycja Ino-Rock Festival miała być wyjątkowa, bo dwudniowa. Ale wszyscy wiemy, co się działo, więc po raz pierwszy od 12 lat pod koniec wakacji nie było w Inowrocławiu tej imprezy. Powróciła w tym roku. W tradycyjnym jednodniowym wymiarze, ale sam fakt, że udało się do niej doprowadzić, to już spory sukces. Z zeszłorocznego składu mieli pojawić się Solstafir,  Eivor i Frontal Cortex, ale islandzki zespół niemal w ostatniej chwili odwołał swoją obecność, bo wyspa wulkanów trafiła na covidową czerwoną listę. Z pomocą przyszli przyjaciele z Riverside, którzy zagrali na tym festiwalu już po raz trzeci (Maciej Meller występował też z Quidam, a zarówno on jak i Mariusz Duda grali na festiwalu też z projektem Meller Gołyźniak Duda; grupa Riverside wystąpiła, podobnie jak Quidam, na pierwszej edycji imprezy, a także w 2013 roku, gdy zastąpiła w line-upie duet Hogarth/Barbieri). Oprócz nich mieliśmy na scenie samych inorockowych debiutantów, a każdy z wykonawców prezentował zupełnie inne muzyczne klimaty, co sprawiło, że tegoroczny skład okazał się niezwykle ciekawy.

wtorek, 24 sierpnia 2021

Riverside [support: Collage i Mick Moss] - Warszawa [Letnia Scena Progresji], 21 VIII 2021 [galeria zdjęć]

Może i sam fakt działania jako zespół przez 20 lat nie jest aż tak wielkim wyczynem, ale już to, że niemal na samym początku tej drogi doświadczyło się dość dużej popularności, a przez kolejne lata cały czas zdobywa się nowych fanów i dociera do coraz większego grona odbiorców, musi budzić podziw. Jeszcze większym wyczynem w obecnych czasach wydaje się zorganizowanie choćby niewielkiej trasy koncertowej. Kiedy ostatni raz zespół Riverside grał koncerty, panowie musieli zwinąć zabawki w połowie zagranicznego wyjazdu i wracać szybko do kraju, zanim ktoś postanowi gdzieś ich nie wpuścić lub skądś nie wypuścić. Półtora roku później zespół z okazji swoich 20. urodzin zagrał w czterech głównych polskich ośrodkach koncertowych, czyli w Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie i Krakowie, a wszystko zwieńczy niespodziewany koncert na zamknięcie Ino-Rock Festival, który już w najbliższą sobotę.

piątek, 20 sierpnia 2021

Giant Sky - s/t [2021]

Dziwny to przypadek płyty, przy której człowiek z jednej strony oczekiwania ma ogromne, z drugiej nie ma ich wcale. No bo jak tu nie oczekiwać wiele po nowym albumie lidera zespołu, którego ostatnia płyta absolutnie mnie zachwyciła? Ale z drugiej strony – długo nie wiedzieliśmy, że taki album w ogóle się ukaże, więc i budowania napięcia nie było. Jeszcze pod koniec zeszłego roku wyglądało na to, że pojawi się nowy krążek Soup. Tymczasem jego premiera została opóźniona o około rok. Szybko okazało się czemu. Erlend Viken postanowił w międzyczasie przedstawić słuchaczom swój nowy projekt, który z jednej strony nierozerwalnie musi być z Soup związany, z drugiej zaś jest od muzyki tego zespołu dostatecznie odległy, by uzasadniało to wydanie tego materiału pod innym szyldem.

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Hearty Har - Radio Astro [2021]

Genów nie oszukasz. Nazwisko Fogerty znaczy sporo w świecie muzyki rockowej. Bracia John i Tom przez lata stanowili połowę sławnego kwartetu Creedence Clearwater Revival. Tom od ponad 30 lat już nie żyje, John zaś – lider zespołu – wciąż działa solo. W ostatnich latach wspomagają go między innymi jego dwaj synowie – Tyler i Shane. I to właśnie dwaj przedstawiciele kolejnego muzycznego pokolenia Fogertych stanowią siłę napędową formacji Hearty Har, która w tym roku wypuściła swoją pierwszą oficjalną płytę, choć działa już od jakiegoś czasu i wcześniej miała już na koncie nagrania wypuszczane na skromniejszą skalę. Płyta zatytułowana jest Radio Astro i z pewnością powinna zainteresować wszystkich fanów lekkiej, melodyjnej psychodelii.

czwartek, 15 lipca 2021

Michał Łapaj - Are You There [2021]

„O, nagrywasz płytę. Kiedy wyjdzie?”. „Jak tam idą nagrania?”. „Masz już coś na tę płytę”. „To kiedy w końcu ta płyta?”. Przez kilka ostatnich lat Michał Łapaj wielokrotnie słyszał i czytał tego typu pytania i zapewne z każdym kolejnym razem wkurzały go one coraz bardziej. Ale sam sobie jest winien, bo gdyby się nie wygadał jakiś czas temu, że coś nagrywa, tylko robił to w całkowitej tajemnicy, mielibyśmy teraz ogromną niespodziankę. Elementu niespodzianki nie ma, przynajmniej jeśli chodzi o sam fakt pojawienia się tego wydawnictwa, ale już to, co się na nim znalazło, pewnie niejedną osobę zaskoczy. Co jednak ważniejsze, wiele osób zachwyci.

poniedziałek, 12 lipca 2021

Billy F Gibbons - Hardware [2021]

Rozochocił się pan Billy Gibbons. Lider ZZ Top przez lata stronił od solowych wycieczek, a jak już kilka lat temu spróbował, to chyba mu się spodobało, bo Hardware to już trzeci krążek sygnowany jego nazwiskiem. Tym razem do pomocy miał m.in. członka Rock & Roll Hall of Fame, byłego perkusistę The Cult, Guns N’ Roses i Velvet Revolver – Matta Soruma. Efektem jest niezbyt długi, ale bardzo treściwy album, na którym Billy i jego kompani łączą klasyczne brzmienia, które równie dobrze mogłyby się pojawić na albumie ZZ Top, z nieco nowocześniejszym podejściem do rockowego grania oraz odrobiną pustynnej psychodelii.

czwartek, 24 czerwca 2021

Holy Monitor - Southern Lights [2021]

Nie miałem wcześniej żadnej styczności z twórczością grupy Holy Monitor. Do sprawdzenia ich nowej płyty przyciągnęła mnie ciekawa okładka oraz to, że są z Grecji, a jak zespół jest z Grecji i gra w klimatach psychodelicznych, to najczęściej efekt jest bardzo zachęcający. Więc sprawdziłem. Spodobało mi się. I tak sobie leżała ta płyta, czekała na swoją kolej od… marca. Niby była na liście płyt, o których chcę pisać, niby w audycji jej fragmenty dawno temu prezentowałem, ale jakoś tak nie mogłem się zebrać do napisania tych kilku słów o niej i ciągle coś wpychało się do kolejki przed ten album. Dzień przeznaczony na ogarnięcie bałaganu z nowymi płytami to odpowiedni moment, żeby to nadrobić.

niedziela, 20 czerwca 2021

King Buffalo - The Burden of Restlessness [2021]

Dzielenie dyskografii King Buffalo na płyty i EP-ki straciło już jakiś czas temu sens, bo granica jest mocno umowna. Zatem oficjalnie The Burden of Restlessness to trzeci duży album formacji z Rochester w stanie Nowy Jork, ale w praktyce niekoniecznie. Nie ma to zresztą jakiegoś wielkiego znaczenia. Szybki rzut oka na oceny wszystkich wydawnictw grupy na portalu RateYourMusic pokazuje, że fani nie znaleźli na razie w dyskografii zespołu słabego punktu. Wszystkie ważniejsze krążki zespołu mają średnią w okolicach 3.40-3.50. Piszę o tym, bo oprócz tego, że są oceniane na bardzo zbliżonym poziomie, również muzycznie są sobie bliskie. To może być w pewnym sensie pułapka, choć na razie jeszcze tego nie odczuwam. Być może dlatego, że mimo dość podobnych muzycznych klimatów panujących na wszystkich tych wydawnictwach, każde z nich oferuje muzykę na naprawdę wysokim poziomie i wszelkie podobieństwa i ewentualne zarzuty z nimi związane, odchodzą na dalszy plan.

poniedziałek, 14 czerwca 2021

The Dust Coda - Mojo Skyline [2021]

Londyński kwartet The Dust Coda zadebiutował cztery lata temu wydaną własnym sumptem płytą, ja jednak po raz pierwszy usłyszałem ich i o nich teraz, gdy na rynku ukazał się album numer dwa – Mojo Skyline. Ktoś jednak musiał trafić na nich wcześniej – i to ktoś nieźle zorientowany, z dobrym gustem i siłą sprawczą, bo nowy krążek zespołu ukazał się nakładem Earache, a to już nie w kij dmuchał. I trzeba przyznać, że muzycznie panowie idealnie do tej wytwórni pasują, bo to przecież label, który w swojej stajni ma lub miał takich wykonawców jak Rival Sons, The Temperance Movement czy Blackberry Smoke. Te nazwy zresztą dają już jakieś pojęcie, czego możecie się spodziewać, choć może nie do końca…

niedziela, 30 maja 2021

King Gizzard and the Lizard Wizard - L.W. [2021]

Są z Melbourne. Niby grają od nieco ponad dekady, ale mają już na koncie niemal 20 płyt studyjnych i kilka kolejnych koncertowych. Zespół o chyba mojej ulubionej nazwie – King Gizzard and the Lizard Wizard. Przyznaję, że nie znam zbyt dobrze ich wcześniejszych wydawnictw, a te, które znam, robiły na mnie różne wrażenie. Gdy panowie grają trochę ciężej, nawet bardziej surowo, to zazwyczaj przyjmuję to pozytywnie, ale bez wielkiej ekscytacji. Tym razem jednak było nieco inaczej. Album L.W. to bezpośrednia kontynuacja wydanej w zeszłym roku płyty K.G., a oba albumy nawiązują rozwiązaniami brzmieniowymi i kompozytorskimi do bardzo udanej i uwielbianej przez fanów grupy płyty Flying Microtonal Banana z 2017 roku. I tym razem na linii zespół – ja „zażarło” kapitalnie.

wtorek, 18 maja 2021

Leon III - Antlers in Velvet [2021]

Leon III to działający w Houston duet, w skład którego wchodzą wokaliści i multiinstrumentaliści Andy Stepanian i Mason Brent. W 2018 roku wydali swój pierwszy album pod tym szyldem, teraz zaś wypuścili płytę numer dwa – Antlers in Velvet. To jednak nie tak, że panowie nagle kilka lat temu zaczęli razem grać. Wcześniej obaj byli członkami formacji Wrinkle Neck Mules, która w latach 2003-2015 wydała sześć albumów studyjnych. Są zatem doskonale zgrani i wiedzą, czego chcą. To słychać. To mój pierwszy kontakt z ich muzyką, ale z pewnością będę musiał nadrobić te zaległości i posłuchać także debiutu oraz nagrań poprzedniego zespołu, bo nowa płyta właściwie już od pierwszego odsłuchu zachwyciła klimatem i wdarła się do mojej tegorocznej czołówki.

sobota, 15 maja 2021

The Vintage Caravan - Monuments [2021]

Długą drogę przebył zespół The Vintage Caravan od swoich skromnych początków w 2006 roku, gdy kilkunastoletni muzycy zakładali zespół w niespełna trzytysięcznej wiosce kilkanaście kilometrów od stolicy Islandii. Jaka jest szansa, że w takim miejscu powstanie zespół rockowy? A jaka, że ten zespół za kilkanaście lat będzie grał trasy koncertowe w całej Europie i ściągał na własne koncerty setki osób, a także towarzyszył tak znanym formacjom jak Europe czy Opeth przed wielotysięcznym tłumem? Pewnie gdyby wtedy ktoś powiedział tym młodym chłopakom, co ich czeka za 15 lat, popukaliby się znacząco w czoło. A jednak to prawda. 15 lat później jeden z założycieli formacji – wokalista i gitarzysta – oraz basista, który dołączył tuż po wydaniu pierwszej, wypuszczonej własnym nakładem płyty, w towarzystwie perkusisty, który do składu dołączył w 2015 roku, wydają piąty album i znowu zasłużenie będzie o nich głośno w rockowym światku.

wtorek, 4 maja 2021

Motorpsycho - Kingdom of Oblivion [2021]

Motorpsycho wydają nową płytę – no kto by się spodziewał? Ja nie wiem, czy oni życia nie mają? Ostatnio w zasadzie co rok, to świeży krążek. Ledwo ukazał się podwójny album The All Is One, a znowu mamy 70 minut muzyki od norweskiej (choć obecnie w zasadzie norwesko-szwedzkiej) formacji. Obok tria tworzącego zespół sporą rolę na płycie odgrywa także gitarzysta Reine Fiske (m.in. Dungen, Landberg, Paatos i wiele innych projektów), który współpracuje z Motorpsycho dość często czy to w studiu, czy na koncertach – jeśli akurat ma na to czas. To taki czwarty, nieoficjalny członek zespołu. Dobrych muzyków nigdy zbyt wielu, więc miło słyszeć go w kilku kompozycjach. A tak poza tym składniki takie jak zwykle – sporo gitar, mocarna sekcja rytmiczna, błogie dźwięki melotronu, od czasu do czasu inne instrumentalne ozdobniki, przyjemnie zrealizowane, typowe dla Motorpsycho wokale, które raczej tworzą kolejną dźwiękową warstwę, niż wybijają się przed instrumenty, oraz niezwykle ciekawa, klimatyczna okładka.

piątek, 23 kwietnia 2021

Mariusz Duda - Claustrophobic Universe [2021]

O ile wydany w zeszłym roku album Lockdown Spaces mógł być pewnym zaskoczeniem dla fanów Mariusza Dudy (choć mam wrażenie, że głównie dla tych nowych albo niezbyt dokładnie śledzących wcześniejsze dokonania artysty czy jego wypowiedzi o muzycznych inspiracjach), o tyle przy Claustrophobic Universe tego zaskoczenia już nie będzie, choćby dlatego, że Mariusz od jakiegoś czasu otwarcie zapowiada, że powstaną trzy płyty w cyklu lockdownowym (i oby się nie okazało, że czasu wystarczy w lockdownie na nagranie kilku następnych…). Druga część trylogii z jednej strony naturalnie jest pewną kontynuacją, a może raczej rozwinięciem tego, co znalazło się w części pierwszej, ale nie są to płyty bliźniaczo do siebie podobne.

wtorek, 20 kwietnia 2021

Mercurials - Shrine [2021]

Znacie francuską formację Mercurials z tego bloga i moich audycji, choć być może nazwa niewiele wam mówi. Dwa lata temu powalili mnie kapitalną i pięknie wydaną płytą Red Giant to White Dwarf. Tyle że wtedy jeszcze nazywali się Sweven. Istniał jednak drugi zespół Sweven – ze Szwecji – też zresztą przynajmniej jeśli chodzi o aspekt wizualny wydawnictw ciekawy, choć prezentujący cięższą muzykę. To oczywiście wprowadzało z pewnością nieco zamieszania w internecie, gdy słuchacze usiłowali znaleźć muzykę jednych lub drugich. I choć francuskie Sweven jako pierwsze wypuściło debiutancki album, to właśnie ta formacja postanowiła z tym chaosem coś zrobić i zmieniła nazwę, uznając, że szwedzcy odpowiednicy są chyba bardziej widoczni w mediach społecznościowych. I tak właśnie Sweven przerodziło się w Mercurials, a miał to być początkowo tytuł nowego wydawnictwa. To ostatecznie zatytułowano Shrine.

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Yossi Sassi & The Oriental Rock Orchestra - Hear and Dare [2021]

Yossi Sassi – izraelski gitarzysta i kompozytor – niegdyś znany był przede wszystkim jako założyciel i lider formacji Orphaned Land. Jednak od czasu opuszczenia zespołu konsekwentnie rozwija karierę solową. Hear and Dare to już piąty album solowy w jego dorobku, a drugi wydany pod szyldem Yossi Sassi & the Oriental Rock Orchestra. Płytą Desert Butterflies z 2014 roku zwrócił moją uwagę, a oczarował mnie klimatem i kilkoma znakomitymi kompozycjami z wydanego w 2016 rok krążka Roots and Roads. Nie wiem zatem, jak to się stało, że kompletnie przegapiłem wypuszczony w 2018 roku album Illusion of Choice. Nic to jednak, nadrobię prędzej czy później. Na razie czas zająć się krążkiem najnowszym, właśnie Hear and Dare, który zdecydowanie spodobał mi się już od pierwszego odsłuchu.

wtorek, 6 kwietnia 2021

Nepal Death - s/t [2021]

Na zespół Nepal Death i jego pierwszą płytę trafiłem przypadkowo, docierając do ich muzyki nieco w ciemno, tylko na podstawie klimatycznej okładki i nazwy grupy. Ta okładka, logo zespołu oraz ogólny opis muzyki sprawiły, że uznałem to za coś potencjalnie ciekawego dla mnie, choć nie słyszałem wtedy jeszcze ani jednego dźwięku z tej płyty. Już po tym, jak przesłuchałem album po raz pierwszy (wrażenia były bardzo pozytywne), dowiedziałem się, że jest to nowa formacja założona przez Tobiasa Pettersona, byłego basistę uwielbianej przeze mnie grupy Agusa (tu Tobias jest gitarzystą). No to w sumie wszystko jasne.

czwartek, 25 marca 2021

Xixa - Genesis [2021]

Pisałem już o tym kilka razy, ale powtórzę – czasami o tym, czy dana płyta dotrze do moich uszu, decyduje przypadek. W sumie to nawet całkiem często. Bywało już tak, że albumy, po które sięgałem właściwie wyłącznie dzięki temu, że rzuciła mi się w oko okładka, stawały się moimi ulubionymi płytami roczników, w których wyszły. Wiem, że nie okładka zdobi płytę (no nie, bez sensu, jednak zdobi…), ale jeśli mam przed sobą wirtualny stos 40 czy 50 płyt rockowych, które ukazały się w ostatnich tygodniach, to wybieram w pierwszej kolejności te, które zostały nagrane przez zespoły już mi znane, a jeśli takich w zestawie brak, sięgam po te płyty, które przyciągną moją uwagę ciekawym opisem albo świetną okładką. W przypadku amerykańskiej formacji Xixa zadziałały oba te czynniki.

poniedziałek, 22 marca 2021

Komatsu - Rose of Jericho [2021]

Eindhoven do tej pory kojarzyło mi się głównie ze sławnym klubem piłkarskim oraz z firmą Philips, która jest w tym mieście obecna w zasadzie na każdym kroku. Od teraz będę to miasto kojarzył także z zespołem Komatsu, który poznałem dzięki nowej, czwartej płycie formacji, zatytułowanej Rose of Jericho. Nie miałem wcześniej okazji natknąć się na muzykę grupy, choć w powiązanych osobowo zespołach znalazłem jeden czy dwa, które już słyszałem (jeden z nich nawet pojawił się dawno temu na tym blogu). Mieli zresztą okazję koncertować z paroma sporymi nazwami/nazwiskami, jak choćby John Garcia z grupy Kyuss, a ich kumplem (zaśpiewał także z nimi na jednej z poprzednich płyt) jest kolejny muzyk związany m.in. z Kyuss, Nick Oliveri – gość, którego fanom stoner/desert rocka przedstawiać nie trzeba. To jednak ma drugorzędne znaczenie. Najważniejsze jest to, że uwagę przyciąga sama muzyka, a ta może nie od razu, ale stopniowo coraz bardziej mnie do siebie przekonywała.

czwartek, 4 marca 2021

Walking Papers - The Light Below [2021]

Jak zapewne większość osób poznałem Walking Papers kilka lat temu jako „zespół, w którym grają Duff McKagan z Gunsów i Barrett Martin ze Screaming Trees i Mad Season”. To oni mieli nazwiska, które przyciągały nowych słuchaczy. Nie zapominajmy jednak, ze Walking Papers to projekt, który z Martinem założył wokalista i gitarzysta Jeff Angell, a od pierwszej płyty ważną rolę odgrywał w nim także klawiszowiec Benjamin Anderson, z którym Angell grał wcześniej w grupie The Missionary Position. I to Angell i Anderson pozostali z pierwotnego składu formacji na trzeciej płycie. Duff i Barrett zajęli się swoimi innymi licznymi muzycznymi projektami muzycznymi wkrótce po wydaniu drugiej płyty zespołu i ani w trasie promocyjnej WP2, ani w rejestracji trzeciego krążka już nie uczestniczyli. To znakomita szansa, by w końcu spojrzeć na ten zespół z nieco innej perspektywy, a konkluzje po tym spoglądaniu muszą być jednoznaczne – Walking Papers to znakomita formacja, która mimo odejścia swojej bardzo rozpoznawalnej sekcji rytmicznej, nagrywa kapitalną, klimatyczną muzykę.

sobota, 27 lutego 2021

DeWolff - Wolffpack [2021]

Tascam Tapes – ostatnia płyta DeWolff – to pierwszy zgrzyt w moich relacjach z muzyką tego zespołu. Do tej pory podobało mi się wszystko, co nagrywali, a do tego zachwyciłem się ich koncertem, na którym byłem kilka lat temu. Tascam Tapes to według mnie eksperyment, który w teorii może i był ciekawy, ale wyszedł bardzo średnio. Przypomnę – to album, który zespół nagrał w trasie, na małym rejestratorze, w sposób mocno minimalistyczny, niemal bezkosztowo. Miało to chyba dowieść, że da się zrobić współcześnie dobrą i brzmiącą zacnie płytę rockową w vanie, z minimalną ilością sprzętu. No cóż, może się da, ale tamta płyta akurat tego nie potwierdziła, bo choć nie brakowało na niej fajnych pomysłów, to całość przybrała po prostu formę zalążków utworów, które nie zostały dostatecznie dopracowane oraz dopieszczone w studiu. Na szczęście tym razem holenderskie trio nie eksperymentowało – przynajmniej nie w taki sposób – i wypuściło regularny, „normalny” album DeWolff.

niedziela, 21 lutego 2021

The Dead Daisies - Holy Ground [2021]

Nie wszyscy lubią Glenna Hughesa. No trudno. Nawet jestem w stanie to w pewnym sensie zrozumieć, bo przyjmuję do wiadomości, że jego „oversinging” może czasami drażnić. Nawet ci, którzy za nim nie przepadają, muszą jednak przyznać, że to legenda rocka i gość, który odcisnął swoje piętno na tej muzyce, a przede wszystkim facet, który mimo niemal siedemdziesiątki na karku wciąż jest w znakomitej formie. W zeszłym roku dołączył do supergrupy The Dead Daisies i z miejsca zmienił nieco charakter wykonywanej przez ten zespół muzyki. Słychać to doskonale na ich nowej płycie – Holy Ground.

czwartek, 18 lutego 2021

Wedge - Like No Tomorrow [2021]

Ostatnią rzeczą, jaką mógłbym powiedzieć o nowej płycie Wedge, jest to, że Like No Tomorrow to album zaskakujący. Tych, którzy doskonale znają tę berlińską formację z pewnym polskim pierwiastkiem, dźwięki zawarte na trzecim krążku tria zaskoczyć chyba nie będą w stanie. Można by to pewnie odczytać jako wadę, ale z drugiej strony zespół gra tak przyjemnie, że zupełnie mi to nie przeszkadza – w dodatku w tym przypadku konstrukcja utworów jest często na tyle luźna, że trudno mówić o recyklingu tych samych motywów. To nie AC/DC.

piątek, 12 lutego 2021

Wardruna - Kvitravn [2021]

Ostatnie lata obrodziły w przypadki muzycznych rewolucji w twórczości wielu artystów. Rockmani idą w „ejtisy”, gwiazdy pop zapuszczają się w alternatywę, a muzycy znani z formacji grających ekstremalne odmiany metalu, prezentują „ludzki głos” i udowadniają, że potrafią nie tylko masakrować natężeniem dźwięku, ale też tworzyć intrygujące, subtelne aranżacje. Znamy takich przypadków sporo. Jest to temat także nieobcy grupom norweskim i świetnym przykładem jest Wardruna, która zrzesza przecież muzyków z rodowodem choćby blackmetalowym, a wszystko to pod przewodnictwem multiinstrumentalisty i wokalisty Einara Selvika, który w odsłonie studyjnej odpowiada niemal w całości za brzmienie projektu. I jest to także kolejny dowód na to, że jak ktoś jest dobrym muzykiem i kompozytorem, to sprawdzi się pewnie w każdym gatunku, za który się weźmie. Nie sądzę, żebym miał kiedykolwiek słuchać z przyjemnością choćby grup Gorgoroth czy Dead to This World, bo to kompletnie nie moja muzyczna bajka, ale twórczości muzyka tych formacji, liderującego projektowi Wardruna, słucham bardzo chętnie.

środa, 3 lutego 2021

Foo Fighters - Medicine at Midnight [2021]

Można dość bezpiecznie stwierdzić, że Foo Fighters to obecnie najpopularniejszy zespół rockowy na świecie. Na tym chyba jakiekolwiek bezpieczeństwo w wyrażaniu opinii o tej formacji się kończy, bo ma tylu fanów, co stanowczych przeciwników. Co więcej – jest pokaźne grono słuchaczy, którzy bardzo cenią Grohla i spółkę za pierwszych kilka płyt, ale nie mogą słuchać tego, co zespół wydaje w ostatnich latach. Ja natomiast wręcz przeciwnie – lubię niektóre rzeczy z pierwszych płyt zespołu, natomiast im dalej, tym ich twórczość bardziej pokrywa się z moim gustem, a za moje dwie ulubione płyty grupy uważam dwie ostatnie – zdecydowanie najniżej oceniane przez kolektyw na popularnym portalu Rate Your Music. Bardzo podoba mi się kierunek, w jakim poszedł ten zespół na Sonic Highways i Conrete & Gold. Tym razem jednak nawet ja mam pewne wątpliwości, czy Medicine at Midnight nie jest małym krokiem za daleko.

niedziela, 24 stycznia 2021

Steven Wilson - The Future Bites [2021]


Nowa płyta Stevena Wilsona to zawsze spore wydarzenie w świecie fanów muzyki progresywnej. I nic to, że to, co obecnie tworzy angielski wokalista, multiinstrumentalista i producent nijak ma się do prog rocka. Ci sami ludzie, którzy niegdyś czekali na jego nowe płyty z zapartym tchem, teraz traktują je przeważnie w kategoriach ciekawostki i zastanawiają się, czy będzie się dało wytrzymać do końca, czy może odpuścić sobie po dwóch, góra trzech numerach. No cóż, niewątpliwie nowy album, The Future Bites, którego premierę przecovidzono o ponad pół roku, zniechęci jeszcze większą grupę niegdysiejszych fanów Wilsona, niż poprzednia jego solowa płyta, To the Bone. Czy zapewni mu nowych? Tu mam pewne wątpliwości, bo jednak trudno muzykowi rockowemu zdobyć zainteresowanie fanów innych gatunków. Z drugiej strony, nie sądzę, by Wilson był muzykiem na tyle rozpoznawalnym poza światem rocka, żeby tłumy potencjalnych słuchaczy jego nowej płyty uciekały na widok jego nazwiska. Wiele pytań i wątpliwości związanych z tą płytą już na początku tego tekstu, no ale to jest właśnie album, który wiele wątpliwości, a nawet kontrowersji wzbudza.