Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Skid Row, ale mam do
tego zespołu spory sentyment. W końcu to kumple z jednej strony Gunsów, z
drugiej Bon Jovi, i w pewnym sensie stanowili taki pomost między muzycznymi
klimatami prezentowanymi przez oba te zespoły. Na przełomie lat 80. i 90.
załapali się na swoją – dość długą nawet – chwilę sławy. Ich pierwsza płyta to
rzecz naprawdę wyśmienita, druga wcale nie gorsza, choć już nieco cięższa. Później
muzyka, którą grał zespół, popadła w mainstreamową niełaskę, a odejście
obdarzonego niegdyś potężnym głosem oraz wciąż wielkim ego, charyzmatycznego
Sebastiana Bacha przypieczętowało pożegnanie z wielkimi sukcesami. Przez lata
grupa występowała z kolejnymi wokalistami, z rzadka decydując się na nowe
nagrania studyjne. Można jednak śmiało powiedzieć, że poczynaniami zespołu od
połowy lat 90. interesowała się już tylko garstka najbardziej zagorzałych
fanów, a zespół w większych mediach muzycznych pojawiał się tylko przy okazji
kolejnych utarczek z byłym wokalistą. Wygląda na to, że rok 2022 zmienił pod
tym względem naprawdę sporo.