sobota, 11 stycznia 2020

Tritocosmics - Tales of a Blind Cosmonaut [2019]


Grecja zdecydowanie wdarła się w ostatnich latach do czołówki europejskiego stoner-psychodelicznego podziemia. Zazwyczaj są to jednak zespoły, które lubią solidnie przyłoić i rozwalcować słuchacza potężnym riffem. W przypadku Tritocosmics jest inaczej. Kwartet z Aten też podąża psychodeliczną ścieżką, ale w zdecydowanie lżejszym wydaniu. To raczej hipnotyczne pląsy po śródziemnomorskich plażach i oraz wycieczki w kosmos niż rytmiczne bujanie się pod naporem przesterowanego riffu. W listopadzie ukazała się pierwsza płyta formacji – Tales of a Blind Cosmonaut.

Zaczynają dynamicznie, choć, jak już pisałem, nie przesadzają z ciężarem. Powiedziałbym, że Ascent to raczej klimaty garażowego rocka zmieszane z przyjemną pop-rockową psychodelią późnych lat 60. Daleko od takiego brzmienia nie odchodzą też w Crab Sandwich. Przyjemnie to buja, trochę w klimacie takich grup jak Electric Sun czy The Sonic Dawn, jeśli miałbym ich do kogoś porównać. Ale o ile początek płyty był niezły, o tyle na wyższy poziom wchodzi ona według mnie od trzeciego numeru, gdy na przód wychodzi dużo spokojniejsza, kosmiczna, nieco hipnotyczna psychodelia w niezwykle przyjemnym, klimatycznym wydaniu. Zarówno Sheikh of Malibu jak i Binary Sunset to według mnie zdecydowanie najlepsze utwory na płycie. Kapitalną rolę w obu kompozycjach odgrywają klawisze, które wnoszą w tę muzykę mnóstwo świeżości i lekkości oraz sporą domieszkę kosmosu. W drugiej z tych kompozycji panowie na chwilę wchodzą w klimaty niemal jazzowe i sprawdza się to świetnie.

W Geordie wciąż spacerujemy sobie w kosmosie, choć tu już zespół dość stanowczo wraca do grania dużo dynamiczniejszego, napędzanego sprawną pracą sekcji rytmicznej. Do luzackiego, garażowego grania z początku płyty zespół wraca w Rodon. Tak sobie myślę, że brzmi to nieco jak Bowie, choć nie potrafię do końca przyporządkować tego klimatu do konkretnego okresu w działalności tego artysty. W najdłuższym na płycie A Sensual Evening (with the Tribe Leader’s Daughter) (kapitalny tytuł) do znakomitego klimatu rodem z klubów nocnych u Rodrigueza czy Tarantino fantastycznie dorzuca się saksofon (obsługiwany przez klawiszowca/wokalistę grupy). Craven to głęboki ukłon w stronę klasyki rocka przełomu lat 60. i 70., choć z posmakiem śródziemnomorskiej psychodelii w drugiej części. Zamykające album Binary Sunrise to niespełna dwuminutowa kosmiczno-klawiszowa plama dźwiękowa, niezwykle przyjemnie prowadząca nas do końca tej udanej płyty.

Debiut Tritocosmics każe pokładać spore nadzieje w tej formacji. Co prawda mam wrażenie, że za dużą porcję moich pochwał dla tego krążka odpowiadają dwie kompozycje, które z pewnością podbijają ocenę całości, ale i bez nich byłaby to propozycja co najmniej przyzwoita. Warto śledzić dalsze losy tego zespołu, bo jest tu spory potencjał na solidną pozycję w europejskim psychodelicznym podziemiu.

Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.


1. Ascent (4:29)
2. Crab Sandwich (5:15) 
3. Sheikh of Malibu (5:43)
4. Binary Sunset (5:54)
5. Geordie (4:11)
6. Rodon (5:25)
7. A Sensual Evening (with the Tribe Leader's Daughter) (7:03)
8. Craven (6:07)
9. Binary Sunrise (1:53)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

1 komentarz:

  1. Kurcze, słucham trzeci raz i coraz bardziej Grecy mi pasują. Ciekawa ta płyta, różnorodne gatunki wymieszane, instrumentalne i wokalne utwory. Nie jest nudno. Najbardziej mi spasował Rodon, taki pop rock zaśpiewany po punkowsku. 😊. Dorzucam płytę gdzieś na boczek. Do kolejnego odsłuchania. 8/10

    OdpowiedzUsuń