wtorek, 20 września 2016

StoneRider - Szczecin [Free Blues Club], 16 IX 2016 [galeria zdjęć]

Nie da się ukryć, że dla większości opisywanych na tej stronie grup – mniej znanych, ale grających znakomitą rockową muzykę – Europa kończy się niestety na Odrze. Kolejnym ogłoszeniom tras koncertowych towarzyszy rozczarowanie, że takie zespoły potrafią grać po kilkanaście razy w Niemczech, ale niemal nigdy nie zapuszczają się 200 czy 300 kilometrów dalej, żeby wystąpić u nas. Z drugiej strony trudno się dziwić. Zazwyczaj na tego typu koncertach kluby świecą pustkami, bo w Polsce jak bilet na występ nie kosztuje kilkaset złotych, to niemal nikt się takim koncertem nie zainteresuje. Na szczęście trafiają się wyjątki. Jednym z nich jest grupa StoneRider z Atlanty, która wpadła do nas po raz pierwszy i zagrała dwa razy na północy kraju – w Gdyni i Szczecinie. Frekwencja na kolana może i nie rzucała – zresztą niestety zgodnie z przewidywaniami – ale wstydu na pewno nie było. Na szczecińskim koncercie pojawiło się około 50 osób i poza jednym klientem, który wyraźnie pomylił imprezy i wiecznie marudził, że mu się nie podoba, wszyscy bawili się znakomicie i potrafili docenić jakość muzyki, którą tego dnia usłyszeliśmy. Zespół zagrał dwa sety przedzielone dwudziestominutową przerwą. Gwoździem programu było wykonanie fantastycznej tegorocznej płyty Hologram, o której pisałem kilka miesięcy temu. Po raz kolejny okazuje się, że dobra muzyka po prostu musi obronić się także w warunkach koncertowych. Słychać też, że Hologram to olbrzymi jakościowy skok i być może trampolina do znacznie większej rozpoznawalności dla tej grupy. Oprócz nowych numerów było też miejsce dla kilku kawałków z wcześniejszych albumów formacji, nagrywanych w częściowo innym składzie, a na deser zespół wykonał Beatlesowskie I Want You (She's So Heavy), w którym mogliśmy się przekonać, jak cenne jest posiadanie w grupie czterech gości, którzy mogą w razie potrzeby dołożyć się wokalnie do wykonania.

To był kapitalny wieczór. Na takie właśnie koncerty najbardziej chce się chodzić. Nie na wielkie imprezy w olbrzymich halach czy na stadionach, gdzie za ciężkie pieniądze kupimy bilet na miejsca, z których i tak niewiele się widzi i często jeszcze mniej słyszy. Tu za kilkadziesiąt złotych można było usłyszeć i zobaczyć z bardzo bliska świetny koncert zagrany przez bardzo dobrych muzyków, którzy nie pozują na wielkie gwiazdy. Wieczór nie skończył się zresztą wraz z ostatnią nutą coveru Beatlesów, bo muzycy ze stanu Georgia jeszcze przez kilkadziesiąt minut podpisywali płyty, pozowali do zdjęć i rozmawiali z fanami, przy czym było widać, że nie są to rozmowy wymuszone – oni naprawdę bardzo cieszyli się, że ci ludzie przyszli na ich koncert i chcieli jeszcze chwilę zostać, by za ten koncert im podziękować. A potem usiadłem z całym zespołem i porozmawiałem o historii grupy, dalekich trasach koncertowych i odnajdywaniu własnego brzmienia. Zapis tej rozmowy pojawi się na blogu w najbliższym czasie.



































Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa i mam do nich wyłączne prawa. Linkowanie do tej podstrony mile widziane.  / All photos were taken by me and I own all rights to those photos. Feel free to link to this page.

1 komentarz: