Austriacki kwartet The Weight
zadebiutował trzy lata temu bardzo udaną EP-ką Keep Turning. Potem to samo wydawnictwo ukazało się w wersji
rozszerzonej z nagraniami koncertowymi, ale na nową muzykę w wersji studyjnej
od muzyków z Wiednia trochę się naczekaliśmy. Ale jest! W połowie listopada
panowie w końcu zaprezentowali światu swojego pierwszego długograja. I było na
co czekać, oj było! The Weight udowadniają tu, że są jednym z najbardziej
obiecujących zespołów rockowych w Europie. Poważnie!
Na album zatytułowany po prostu The Weight składa się dziesięć numerów
trwających w sumie 46 minut. Powtórek niemal brak – tylko jeden utwór znalazł
się wcześniej w wersji koncertowej na rozszerzonej wersji EP-ki. Panowie
prezentują tu bardzo różnorodne rockowe granie. Każdy fan dobrego, ciepłego rockowego
brzmienia znajdzie tu coś dla siebie. Startują z trzema krótkimi, dynamicznymi
numerami, które szybko stawiają na nogi i ustawiają poziom energii bardzo
wysoko. Z tego tria wyróżnia się przede wszystkim singlowe Trouble, które natychmiast wpada w ucho dzięki chwytliwemu
refrenowi (i cieszy oko, bo teledysk jest fantastyczny). Jeśli jednak po tych
trzech utworach ktoś pomyślał, że cała płyta będzie się składała z takich
właśnie szybkich, niezbyt skomplikowanych rzeczy, to kolejne utwory
wyprowadzają z błędu. Panowie z The Weight doskonale wiedzą, jak budować
dłuższe numery. Jam to nieco
łagodniejsze brzmienie, pięknie nasączone organami. Całość bezbłędnie oddaje
klimat klasycznego rocka wczesnych lat 70. Partia gitary obłędna! Z kolei w A Good Thing jest coś hipnotycznego i
mistycznego wręcz – a przede wszystkim po kilku mocnych numerach jest
wyciszenie i dowód na to, że grupa nie musi wcale grać bardzo głośno i bardzo dynamicznie,
żeby wyszło z tego coś ciekawego. W dodatku numer kapitalnie się rozwija. To i
tak jednak ledwie przygrywka do absolutnie najlepszej kompozycji na albumie –
niemal dziewięciominutowego Hammer, Cross
& Nail, które powala brzmieniem organów, subtelnym początkiem i
kapitalnym mieszaniem klimatów. To absolutnie jeden z najlepszych rockowych numerów
wydanych w 2017 roku – pierwszy klasyk w mam nadzieję długiej i udanej karierze
tej grupy.
Jeśli ten zespół w ciągu kilku
lat nie stanie się sporą siłą na europejskiej scenie rockowej, to znaczy, że
ludzie naprawdę nie mają bladego pojęcia o muzyce. Nie mówię tu o mainstreamie
i wielkim sukcesie komercyjnym. Nie mam złudzeń. Ale podbój scen klubowych
powinien być formalnością. Ci goście są cholernie dobrzy. Niby nie wprowadzają
do muzyki rockowej niczego nowego, ale też trudno wskazać konkretne
podobieństwa do kogokolwiek z wielkich. Brzmią fantastycznie i ja jestem już
całkowicie kupiony po tej jednej płycie. Jeśli lubicie klasyczne
blues/hardrockowe klimaty z kapitalnym
współbrzmieniem gitary i organów/fortepianu, nie ma takiej możliwości, żeby ta
płyta nie przypadła wam do gustu. Nie przypadła? KŁAMIESZ!
1. Hard Way (2:47)
2. Trouble (2:55)
3. Inside (2:45)
4. Rich Man's Pride (5:04)
5. A Good Thing (5:50)
6. Money Ain't for Keeping (2:55)
7. Hammer, Cross & Nail (8:36)
8. Jam (5:53)
9. Get Some (3:11)
10. Plenty of Nothing (6:23)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
W pełni się zgadzam, płyta znakomita
OdpowiedzUsuń