Muzykę The Re-Stoned poznałem latem
zeszłego roku. I cóż to był za początek znajomości! Absolutnie zmietli mnie
swoją zeszłoroczną płytą Reptiles Return,
która składała się w części z nowych utworów, w części zaś z kompozycji
wydanych już wcześniej na jednej z EP-ek grupy. Trio z Moskwy zaczarowało mnie
klimatem swojej muzyki i zachwyciło jej różnorodnością, choć od razu
najbardziej spodobały mi się kompozycje nowsze, bardziej psychodeliczne i
spokojniejsze. Te starsze prezentowały nieco inne oblicze grupy – były cięższe,
nieco surowsze, bardziej w klimatach stoner rocka niż psychodelii. Kilka
miesięcy temu udało mi się zobaczyć grupę na żywo na Red Smoke Festival, gdzie
panowie potwierdzili, że drzemie w nich spory potencjał. Przyszła pora na zapowiadany
od jakiegoś czasu nowy album studyjny (zarejestrowany w składzie zupełnie innym
niż poprzednie wydawnictwo – oprócz, rzecz jasna, lidera grupy Ilii Lipkina).
Okładka kapitalna, apetyt spory i… jednak zawód po pierwszym odsłuchu. Po kilku
kolejnych sytuacja nieco się poprawiła, choć uczucia pewnego rozczarowania
dalej nie mogę od siebie odpędzić.
Chronoclasm jest dużo cięższa i bardziej surowa niż płyta poprzednia.
Kompozycje w znacznie większym stopniu oparte są na powtarzaniu jednego,
ciężkiego motywu, na którym grupa buduje całość. Gdyby był to przypadek jednego
czy dwóch numerów, pewnie w niczym by mi to nie przeszkadzało, ale jeśli
powtarza się w niemal każdym utworze, zaczyna być nieco monotonne. Do tego
produkcja – wydaje mi się, że dużo bardziej garażowa niż w przypadku Reptiles Return. To niby jedna z cech
tego gatunku, ale ja akurat tak w muzyce psychodelicznej jak i stonerowej cenie
wydawnictwa dopieszczone brzmieniowo. Tu jest dla mnie zbyt dużo brudu. Przejdźmy
jednak do szczegółów. The Sirens of Titan
to mocny początek, który nieodparcie
kojarzy mi się ze wstępem do jakiegoś starego kawałka Scorpionsów, ale zagranym
trochę bardziej surowo i ciężej. Solidny start. Human without Body – niezły riff, ale po jakimś czasie staje się to
nieco monotonne. Na szczęście kiedy wchodzi długie solo gitarowe, całość
nabiera życia. To niestety „grzech” kilku nagrań z tej płyty, bo to samo można
by napisać choćby o Psychedelic Soya
Barbeque i Oc44, choć gitarowe
szaleństwa i efekty w pierwszym z nich sprawiają, że całość jest jednak lepiej
przyswajalna. Save Me Under the Emerald
Grass jest dużo lżejszy od większości pozostałych nagrań – dobre tempo i
rytm zostały tu utrzymane, ale tym razem baza jest akustyczna, dzięki czemu
nagranie nie przytłacza jak inne numery.
Płyta wchodzi na wyższy poziom
jednak dopiero w trakcie dwóch ostatnich kompozycji. Utwór tytułowy to dużo
więcej kosmosu i psychodelii, co sprawia, że nawet ponowne oparcie go na powtarzalności
prostego gitarowego motywu nie jest tu tak dokuczliwe. Całość po prostu płynie
o wiele przyjemniej, a zrezygnowanie z tego mocnego riffu w ostatnich minutach na
rzecz spokojnego odpływu przy kosmicznych dźwiękach zdecydowanie wyszło zarówno
tej kompozycji, jak i całej płycie na dobre. Z kolei zamykające album Quartz Crystals to tylko dodatek do
wersji CD, ale to tu w końcu The Re-Stoned grają tak, jak u nich lubię
najbardziej. Ten numer zdecydowanie w największym stopniu zbliża się do
brzmienia z Reptiles Return, co z
miejsca stawia go na pozycji numer jeden w moim rankingu kompozycji z Chronoclasm. Spokojny psychodeliczny
lot, kojący klimat, takie The Re-Stoned kupuję w ciemno i zgłaszam się po
dokładkę. Aż szkoda, że trzeba było czekać na sam koniec płyty, żeby takich
brzmień w większej dawce doświadczyć.
Klimat i brzmienie Reptiles Return jednak bardziej mi
całościowo odpowiadały, ale też musze przyznać, że po kilku odsłuchach płyta Chronoclasm trochę zyskała w moich
uszach. Za pierwszym razem mój mózg zupełnie nie łapał spokojniejszych
fragmentów, które jednak tu się zdarzają. Słyszałem tylko mocne, powtarzane do
znudzenia riffy i nieco garażowe brzmienie, a jednak od czasu do czasu panowie
przecież przechodzą w spokojniejsze, lekko psychodeliczne motywy, jak choćby w
końcówce The Sirens of Titan. No i
wspomniane Quartz Crystals – wisienka
i truskawka oraz każdy inny owoc na torcie. Tylko dodatek do kompaktowej i cyfrowej
wersji płyty, ale za to podnoszący znacznie wartość tego wydawnictwa, które w
ogólnym rozrachunku mogę jednak ocenić pozytywnie, nawet jeśli zdecydowanie nie
wzbudza we mnie takiego zachwytu jak płyta z 2016 roku. Brakuje wstawek
syntezatorowych, które ubarwiały brzmienie poprzedniego albumu, brakuje
krótszych numerów, zmian tempa, różnorodności i bardziej soczystego brzmienia. The
Re-Stoned to jednak bardzo solidna firma – chłamu nie oferuje. Ta płyta z
pewnością zadowoli wielu fanów mocniejszego, stonerowego grania. Ci, którzy
moskiewską formację cenią przede wszystkim za klimaty psychodeliczne, będą
pewnie wracali częściej do poprzedniego krążka.
1. The Sirens of Titan (9:47)
2. Human without Body (7:15)
3. Save Me Under the Emerald Grass (5:08)
4. Psychedelic Soya Barbeque (8:02)
5. Oc44 (8:51)
6. Chronoclasm (8:55)
7. Quartz Crystals (9:08)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz