poniedziałek, 15 grudnia 2014

Crobot - Something Supernatural [2014]


Amerykański kwartet Crobot to kolejna nowość, która dotarła do mojej świadomości pod koniec roku. Zespół powstał przed trzema laty, miał już na koncie jedną dużą płytę oraz wydaną w tym roku EPkę. Na drugim albumie grupy – Something Supernatural – znajdziemy część materiału z debiutu oraz wszystkie cztery kompozycje ze wspomnianej EPki, więc można uznać, że tym krążkiem panowie zaliczają swój prawdziwy debiut. I jest to debiut, który powinien przypaść do gustu wszystkim fanom dobrego, intensywnego rockowego grania z naciskiem na mocny rytm, głośne gitary i silne, wysokie wokale. Jeśli ten opis pasuje do waszych upodobań muzycznych – zapraszam dalej.

Lubię, kiedy od pierwszych sekund płyty słychać, że będzie bardzo dynamicznie i gitarowo. Tak właśnie jest na Something Supernatural. Tu nie ma miejsca na powolne budowanie klimatu, „skradanie się” dźwięków do naszych uszu. Nim wybrzmią pierwsze dwie kompozycje – Legend of the Spaceborne Killer i Nowhere to Hide – słuchacz ma prawo czuć się, jakby właśnie przejechała po nim ultraszybka hardrockowa ciężarówka. Bardzo miłym urozmaiceniem w tym głośnym, gitarowym miksie jest harmonijka, która pojawia się nagle w The Necromancer, uzupełniając się świetnie z bardzo wyrazistym rytmem braterskiej sekcji Jake’a i Paula Figueroa, oraz z brzmieniem gitary Chrisa Bishopa. Grający na wspomnianej harmonijce Brandon Yeagley to jednak przede wszystkim bardzo zdolny wokalista. Słuchając jego śpiewu, trudno nie zauważyć pewnych podobieństw do Mylesa Kennedy’ego, ale też od razu zaznaczę, że Yeagley śpiewa bez maniery charakterystycznej dla Mylesa, która tak irytuje niektórych fanów Slasha. Brandon stawia też chyba w większym stopniu na moc i częściej porusza się w niższych partiach. Sprawdza się znakomicie nie tylko w szybkich utworach, które otwierają krążek, ale także w pierwszej wolniejszej i spokojniejszej kompozycji – La Mano de Lucifer. To jednocześnie najdłuższy numer na płycie, trwa pięć i pół minuty, podczas gdy większość utworów to szybkie, trzy- trzyipółminutowe strzały. Być może nawet ten brak odpowiedniego wyważenia brzmień można odczytać jako pewien minus tego wydawnictwa, bo nie da się ukryć, że całość jest dość intensywna. Ale z drugiej strony, czasami człowiek ma po prostu ochotę na taki czterdziestopięciominutowy, rockowy strzał w mordę i w przypadku Something Supernatural właśnie to otrzymujemy. Pośród tych mocnych numerów na pewno warto wyróżnić Fly on the Wall, z którego aż wylewają się soczyste gitary, czy Night of the Sacrifice, które zaskakuje niemal funkowym rytmem, choć w mocno rockowym wydaniu. Świetnie brzmią wysokie wokale Yeagleya podpierane chórkami Bishopa. Codzienną porcję ruchu zapewni także odsłuch numeru Chupacabra, który powala dynamiką i ultrachwytliwym refrenem. I tylko czasami mam wrażenie, że kolejne bomby energetyczne lecą trochę na zbliżonym klimacie i podobnych motywach rytmicznych, ale z drugiej strony – nieszczególnie mi to przeszkadza. Tym bardziej, że jednak od czasu do czasu muzycy zapewniają pewne urozmaicenie, bo choć w refrenie Queen of the Light znowu jest dość intensywnie i głośno, to zwrotki dają nam szansę na głębszy oddech i docenienie muzycznego drugiego i trzeciego planu. To druga z dłuższych kompozycji na krążku i trochę szkoda, że nie ma jeszcze chociaż z jednego numeru tego typu.

Lubię tak dla odmiany posłuchać czasem takiego wysokoenergetycznego rocka. Przy takich płytach nie da się usiedzieć spokojnie w fotelu, ta muzyka aż podnosi człowieka (i bizona) z miejsca. Być może część kompozycji nieco traci na trzyipółminutowym formacie, czasami chciałoby się, żeby panowie pobawili się jakimś motywem nieco dłużej, ale z drugiej strony, nie ma co narzekać. Taki mają pomysł na swoje studyjne nagrania – mocno, rytmicznie, treściwie, bez zbędnego pitolenia. Takie nastawienie też może się podobać. Są tu kompozycje, które mają potencjał improwizacyjny i zapewne są mocno rozwijane w formacie koncertowym. Tu jednak zespół skupia się na swojej sile ognia, a zaprawdę powiadam wam – siła ta niemała jest.

 
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz