poniedziałek, 7 grudnia 2015

Gazpacho - Molok [2015]

Trzeba przyznać, że norweski zespół Gazpacho ma imponujące tempo pracy. Molok to już 9. krążek grupy i od debiutu zatytułowanego Bravo, wydanego w 2003 roku, muzycy niemal zawsze trzymają się cyklu jednej płyty rocznie. Pomysłów też nie brakuje, bo choć brzmienie Gazpacho jest bardzo charakterystyczne i łączy kolejne wydawnictwa, to te albumy wciąż przyciągają do nich nowych słuchaczy. Nie inaczej jest z płytą Molok. Fani powinni być zachwyceni, przeciwnicy dostali potwierdzenie swoich wcześniejszych zastrzeżeń do twórczości Gazpacho. Czyli w sumie nic się nie zmieniło… rzecz jasna poza tym, że dyskografia grupy jest bogatsza o 44 minuty muzyki, które pewnie niejednego zachwycą.

Dziewięć kompozycji, które tworzą nowy album grupy, to intrygująca mieszanka. Dominują utwory spokojne, przepełnione melancholią, lekko skropione klimatami elektronicznymi, choć nie brakuje momentów żywszych, dynamicznych, czasami zaskakujących. Początek otwierającego album Park Bench jest dość niepozorny – marszowy motyw perkusyjny i nieco dziwna, intrygująca aranżacja. Od początku na pierwszy plan wysuwa się płaczliwy wokal „O” – jedna z cech twórczości Gazpacho, która wywołuje najwięcej dyskusji zwolenników i przeciwników grupy. Muszę przyznać, że sam nie jestem przekonany do tej formy wokalnego wyrażania się (żeby nie napisać „wyżalania”), głos wokalisty grupy zawsze trochę mnie męczył i stanowi główną przeszkodę w bliższym poznaniu dokonań norweskiego sekstetu. Trzeba jednak przyznać, że jest to bardzo charakterystyczny wokal, bez którego fanom pewnie trudno sobie wyobrazić muzykę grupy. Park Bench łączy w przedziwny sposób trudny do zdefiniowania smutek i nostalgię z beztroską i radością. I bądź tu mądry… Ten nieco tajemniczy klimat dominuje także w The Master’s Voice, ale już najkrótsze na płycie Bela Kiss przynosi zaskakujące rozwiązania. Początek niby „zgodnie z planem”, ale po chwili pojawiają się wstawki rodem z muzyki klezmerskiej, które świetnie komponują się z tym stonowanym, intrygującym klimatem całości i po raz pierwszy zapewniają większą dawkę dynamiki na tym albumie. Jeszcze ciekawiej jest w Know Your Time. Utwór płynie sobie spokojnie w pierwszej części i buja kapitalnie, lecz w drugiej połowie staje się coraz intensywniejszy, wręcz drapieżny. Na takie mocniejsze przyłożenie czekałem.

Końcówka Know Your Time to w pewnym sensie punkt szczytowy na tym albumie i może dlatego według mnie przez kolejnych kilka minut grupa nie do końca potrafi się ponownie odnaleźć, jakby straciła nieco impet. A może po prostu zaczyna wychodzić u mnie jednak pewnego rodzaju zmęczenie takim graniem, zwłaszcza wokalem? Ale przecież ta płyta ma zaledwie 44 minuty, nie powinna męczyć, a już na pewno nie po ledwie połowie. Na szczęście letarg trwa tylko chwilę. Algorithm i Alarm oferują ciekawy klimat, jakby nawiązujący nieco w brzmieniu do ambitnego, klimatycznego popu z lat 80. podszytego lekko elektroniką. Co jednak jeszcze ważniejsze, płyta pozostawia bardzo dobre wrażenie dzięki kończącej ją, najdłuższej w zestawie kompozycji – Molok Rising. Bardzo oszczędny, niemal ascetyczny aranż, wolne tempo, tajemniczość – to jest ten moment płyty, kiedy Norwegowie są najbliżej doścignięcia swoich idoli z Marillion (tego późnego, rzecz jasna) w tworzeniu muzycznego napięcia przeplatanego nostalgicznym pięknem. Kiedy jak nie na sam koniec, gdy liczy się, jak dobre wrażenie płyta pozostawi w pamięci słuchaczy?

Staram się polubić Gazpacho, naprawdę. Podobnie jak obecne Marillion, którym Gazpacho często się inspiruje. W przypadku obu grup nie do końca mi to wychodzi z dokładnie tego samego powodu – wokalu. Tak jak Steve Hogarth nigdy mnie do siebie całkiem nie przekonał przez te swoje nieco płaczliwe zawodzenie (mimo znakomitego klimatu, jaki potrafi stworzyć zwłaszcza na scenie), tak Jan-Henrik Ohme też nigdy nie będzie należał do grona moich ulubionych wokalistów. No nic nie poradzę, nie w moim wokalnym guście i tyle. Ale potrafię docenić dobre kompozycje i znakomity klimat, który zdarza się wyczarować obu zespołom. Gazpacho na nowej płycie przynajmniej kilka razy wchodzi w muzyczne rejony, które trafiają do mnie i uderzają bardzo celnie w miejsca, w które uderzyć trzeba. I te fragmenty sprawiają, że do tego albumu pewnie będę wracał, a jeśli nie do całości, to na pewno do utworów takich jak Molok Rising, Know Your Time czy Bela Kiss. Pokrywanie się lub rozmijanie gustów słuchaczy i wykonawców to jedna sprawa, ale docenić talent do tworzenia intrygujących melodii i klimatów należy.



--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
oraz na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 22 (powtórki w soboty o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz