środa, 20 grudnia 2017

The Re-Stoned - Chronoclasm [2017]



Muzykę The Re-Stoned poznałem latem zeszłego roku. I cóż to był za początek znajomości! Absolutnie zmietli mnie swoją zeszłoroczną płytą Reptiles Return, która składała się w części z nowych utworów, w części zaś z kompozycji wydanych już wcześniej na jednej z EP-ek grupy. Trio z Moskwy zaczarowało mnie klimatem swojej muzyki i zachwyciło jej różnorodnością, choć od razu najbardziej spodobały mi się kompozycje nowsze, bardziej psychodeliczne i spokojniejsze. Te starsze prezentowały nieco inne oblicze grupy – były cięższe, nieco surowsze, bardziej w klimatach stoner rocka niż psychodelii. Kilka miesięcy temu udało mi się zobaczyć grupę na żywo na Red Smoke Festival, gdzie panowie potwierdzili, że drzemie w nich spory potencjał. Przyszła pora na zapowiadany od jakiegoś czasu nowy album studyjny (zarejestrowany w składzie zupełnie innym niż poprzednie wydawnictwo – oprócz, rzecz jasna, lidera grupy Ilii Lipkina). Okładka kapitalna, apetyt spory i… jednak zawód po pierwszym odsłuchu. Po kilku kolejnych sytuacja nieco się poprawiła, choć uczucia pewnego rozczarowania dalej nie mogę od siebie odpędzić.

Chronoclasm jest dużo cięższa i bardziej surowa niż płyta poprzednia. Kompozycje w znacznie większym stopniu oparte są na powtarzaniu jednego, ciężkiego motywu, na którym grupa buduje całość. Gdyby był to przypadek jednego czy dwóch numerów, pewnie w niczym by mi to nie przeszkadzało, ale jeśli powtarza się w niemal każdym utworze, zaczyna być nieco monotonne. Do tego produkcja – wydaje mi się, że dużo bardziej garażowa niż w przypadku Reptiles Return. To niby jedna z cech tego gatunku, ale ja akurat tak w muzyce psychodelicznej jak i stonerowej cenie wydawnictwa dopieszczone brzmieniowo. Tu jest dla mnie zbyt dużo brudu. Przejdźmy jednak do szczegółów. The Sirens of Titan  to mocny początek, który nieodparcie kojarzy mi się ze wstępem do jakiegoś starego kawałka Scorpionsów, ale zagranym trochę bardziej surowo i ciężej. Solidny start. Human without Body – niezły riff, ale po jakimś czasie staje się to nieco monotonne. Na szczęście kiedy wchodzi długie solo gitarowe, całość nabiera życia. To niestety „grzech” kilku nagrań z tej płyty, bo to samo można by napisać choćby o Psychedelic Soya Barbeque i Oc44, choć gitarowe szaleństwa i efekty w pierwszym z nich sprawiają, że całość jest jednak lepiej przyswajalna. Save Me Under the Emerald Grass jest dużo lżejszy od większości pozostałych nagrań – dobre tempo i rytm zostały tu utrzymane, ale tym razem baza jest akustyczna, dzięki czemu nagranie nie przytłacza jak inne numery.

Płyta wchodzi na wyższy poziom jednak dopiero w trakcie dwóch ostatnich kompozycji. Utwór tytułowy to dużo więcej kosmosu i psychodelii, co sprawia, że nawet ponowne oparcie go na powtarzalności prostego gitarowego motywu nie jest tu tak dokuczliwe. Całość po prostu płynie o wiele przyjemniej, a zrezygnowanie z tego mocnego riffu w ostatnich minutach na rzecz spokojnego odpływu przy kosmicznych dźwiękach zdecydowanie wyszło zarówno tej kompozycji, jak i całej płycie na dobre. Z kolei zamykające album Quartz Crystals to tylko dodatek do wersji CD, ale to tu w końcu The Re-Stoned grają tak, jak u nich lubię najbardziej. Ten numer zdecydowanie w największym stopniu zbliża się do brzmienia z Reptiles Return, co z miejsca stawia go na pozycji numer jeden w moim rankingu kompozycji z Chronoclasm. Spokojny psychodeliczny lot, kojący klimat, takie The Re-Stoned kupuję w ciemno i zgłaszam się po dokładkę. Aż szkoda, że trzeba było czekać na sam koniec płyty, żeby takich brzmień w większej dawce doświadczyć.

Klimat i brzmienie Reptiles Return jednak bardziej mi całościowo odpowiadały, ale też musze przyznać, że po kilku odsłuchach płyta Chronoclasm trochę zyskała w moich uszach. Za pierwszym razem mój mózg zupełnie nie łapał spokojniejszych fragmentów, które jednak tu się zdarzają. Słyszałem tylko mocne, powtarzane do znudzenia riffy i nieco garażowe brzmienie, a jednak od czasu do czasu panowie przecież przechodzą w spokojniejsze, lekko psychodeliczne motywy, jak choćby w końcówce The Sirens of Titan. No i wspomniane Quartz Crystals – wisienka i truskawka oraz każdy inny owoc na torcie. Tylko dodatek do kompaktowej i cyfrowej wersji płyty, ale za to podnoszący znacznie wartość tego wydawnictwa, które w ogólnym rozrachunku mogę jednak ocenić pozytywnie, nawet jeśli zdecydowanie nie wzbudza we mnie takiego zachwytu jak płyta z 2016 roku. Brakuje wstawek syntezatorowych, które ubarwiały brzmienie poprzedniego albumu, brakuje krótszych numerów, zmian tempa, różnorodności i bardziej soczystego brzmienia. The Re-Stoned to jednak bardzo solidna firma – chłamu nie oferuje. Ta płyta z pewnością zadowoli wielu fanów mocniejszego, stonerowego grania. Ci, którzy moskiewską formację cenią przede wszystkim za klimaty psychodeliczne, będą pewnie wracali częściej do poprzedniego krążka.

1. The Sirens of Titan (9:47)
2. Human without Body (7:15)
3. Save Me Under the Emerald Grass (5:08)
4. Psychedelic Soya Barbeque (8:02)
5. Oc44 (8:51)
6. Chronoclasm (8:55)
7. Quartz Crystals (9:08)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz