sobota, 15 października 2016

V Memoriał Jona Lorda - Warszawa [Proxima], 13 X 2016 [galeria zdjęć]



Memoriał Jona Lorda staje się z roku na rok coraz ważniejszą imprezą dla fanów klasycznego hard rocka w Polsce. Każda kolejna edycja gwarantuje skład, który spokojnie można by uznać za polską supergrupę rockową. Nic dziwnego – repertuar zdecydowanie przyciąga tak artystów, jak i publiczność. Impreza, którą kieruje Łukasz Jakubowicz, rozrasta się i kto wie – może za rok czy dwa okaże się, że klub Proxima jest już na nią za mały? Na razie jeszcze wystarczył, ale jeśli opinie bywalców mają jakiekolwiek przełożenie na frekwencje w latach kolejnych, to niedługo trzeba się będzie rozglądać za większym lokalem. Przy okazji koncertu trwała też zbiórka pieniędzy na leczenie poważnie chorego Mikołaja, więc oprócz walorów muzycznych i wspominkowych Memoriał pełnił też funkcję imprezy charytatywnej.


Impreza trwała niemal cztery godziny z kilkunastominutową przerwą. Wszystko przebiegało niezwykle sprawnie, wymiana muzyków na scenie była błyskawiczna. Zaskoczył też częściowo repertuar. Oczywiście wielkie hity typu Smoke on the Water, Highway Star czy Black Night być musiały, ale oprócz nich – zwłaszcza w pierwszej części koncertu – znalazło się miejsce na znane tylko wiernym fanom Purpli numery z płyt The Battle Rages On, Slaves and Masters czy The House of Blue Light, a nawet na prehistoryczne wykopalisko w postaci kompozycji Painter, nagranej przez pierwszy skład Purpli. Kapitalnie spisali się przede wszystkim „młodzi” – Tomasz Struszczyk z grupy Turbo, bracia Cugowscy (Wojtek między innymi wraz ze Struszczykiem i Jakubowiczem w powalającej wersji Child in Time, zaś Piotrek w dwóch utworach z wczesnego okresu działalności Whitesnake), Piotrek Brzychcy z grupy Kruk na gitarze, kolejny gitarzysta Ritchie Palczewski oraz naturalnie wszyscy trzej klawiszowcy, którzy – co zrozumiałe – mieli ogromne pole do popisu. Łukasz, Michał Łapaj oraz Piotr Proniuk stawiali ściany dźwięku, pojedynkowali się z gitarzystami, robili kiedy było trzeba kapitalne tło dla popisów innych, a czasami sami zajmowali całkowicie uwagę publiczności. Kilka razy grali zresztą we dwóch jednocześnie, co też było ciekawym zabiegiem.

Takie imprezy są potrzebne. Takie imprezy są godne uwagi. Na takich imprezach po prostu trzeba od czasu do czasu być. Nie po to, żeby się pokazać, bo to nie gala Telekamer, ale po to, żeby przekonać się po raz kolejny, że mamy na naszym rockowym podwórku świetnych muzyków. Dobrze – były pewne minusy, a właściwie jeden, związany z podpieraniem się kartkami z tekstami nawet przy najbardziej znanych numerach i z alternatywną wizją języka angielskiego w wykonaniu niektórych. Ale to tak naprawdę szczegół. Zabawa była kapitalna, koncert przygotowany świetnie, atmosfera znakomita, a kilka wykonań na bardzo długo zostanie mi w pamięci. A jeśli przy okazji uda się pomóc młodemu człowiekowi w walce z chorobą, to jeszcze lepiej!

Podziękowania dla organizatorów za możliwość fotografowania.














































Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa i mam do nich wyłączne prawa. Linkowanie do tej podstrony mile widziane. Daj znać, jeśli chcesz je wykorzystać. / All photos were taken by me and I own all rights to those photos. Feel free to link to this page. Write to me if you want to use them.



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

 

4 komentarze:

  1. Dzięki za zdjęcia i jak zwykle szczere opinie:). Jako organizator całości dodam tylko, że tradycją Memoriału są, niestety, choroby lub inne niedyspozycje zaproszonych i potwierdzonych gości. Jesień nie zawsze sprzyja wokalistom. Czasami w ostatniej chwili dowiaduję się, że ktoś nie dotrze - w tym roku choroba zmogła Bartka Kossowicza i Łukasza Drapałę. Ponieważ dwa z przeznaczonych dla nich numerów MUSIAŁY się pojawić, potrzebowaliśmy zastępców. Stąd - przynajmniej w tych dwóch numerach - kartki:). Wielkie uszanowanie dla Grzesia Kupczyka i Anety Majeran za te spontaniczne wykonania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie no, w rzeczach mniej znanych to wiadomo. ale w black night czy smoke on the water no to ekhm no... :D swoją drogą Aneta tego Paintera tak nieśmiało zaczęła, ale jak się rozkręciła, to było świetnie :) kawał głosu.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. i znowu zazdraszczam, że nie mieszkam w metropolii! ale relacja przednia i coraz lepiej ci idzie to focenie! :)))

    OdpowiedzUsuń