The Heavy Minds poznałem cztery
lata temu przy okazji premiery ich pierwszego albumu. Przyznam, że wtedy
jeszcze moja orientacja w rejonach europejskiej retro-psychodelii była o wiele
mniejsza, o czym najlepiej świadczy to, że w zasadzie nie kojarzyłem niemal żadnych
innych współczesnych zespołów austriackich. Przez te cztery lata sporo się
zmieniło, nie zmienia się natomiast to, że The Heavy Minds wydają dobrą muzykę.
Choć produkcja płyty sprawia, że
brzmienie jest momentami dość hmm… ostre, same kompozycje kontrastują to
uczucie przyjemnymi dla ucha motywami i przystępnością. To oczywiście nie są
czterominutowe kawałki ze schematem zwrotka-refren, ale panowie brak prostej,
radiowej struktury utworów nadrabiają melodyjnością i odwołaniami do
klasycznych, często blues-rockowych patentów z lekko stonerową polewą. A
zaczynają od beatlesowskiego utworu tytułowego. Czy tak właśnie brzmieliby
chłopcy z Liverpoolu, gdyby nagle zeszli do podziemia i zaczęli grać w XXI
wieku w małych, piwnicznych klubach? Trochę więcej kosmicznych,
psychodelicznych odlotów i zapętleń mamy w Footpath
to Fortress. Niby numer trwa niewiele ponad pięć minut, ale zespołowi udało
się zorganizować w tym czasie całkiem niezłego muzycznego tripa.
Kwaśne, stonerowe klimaty
dominują też w zdecydowanie najdłuższym na płycie Heavy Load of Fools, choć nie ukrywam, że najbardziej podoba mi się
tu końcówka, w której zespół przynajmniej momentami trochę mniej gruzuje, a
bardziej skupia się na klimacie. Być może najciekawiej jest w Spheres – dużo tu przestrzeni, luzu,
mniej ciężaru i gęścizny. Do tego ciekawe syntezatorowe wstawki w tle i
gościnny, łagodny kobiecy wokal. Nie ukrywam, że chętnie częściej słuchałbym
The Heavy Minds właśnie w takiej lekko transowej odsłonie. W Trip Tide mamy powrót do fascynacji
muzycznymi rejonami kojarzonymi z The Who czy Lennonem, tyle że ponownie w
nieco uwspółcześnionej, chropowatej, bardziej odlotowej wersji. Prosty,
wpadający w ucho riff ustawia rytm i stonerowo-garażowy klimat w numerze Dystopia, zaś zamykający album Flight / Future Days znowu przenosi nas
w klimaty garażowej psychodelii końca lat 60. zmiksowanej z luzacką sceną
rockową połowy lat 90.
Może nie jest to album z gatunku
tych, które szturmem wzięłyby czołówkę listy moich ulubionych płyt roku… Do
tego poziomu jednak czegoś brakuje. Nie wiem do końca czego. Może nieco
cieplejszego brzmienia (choć zdaję sobie sprawę, że taki już urok garażowego
rocka), może z jednego czy dwóch numerów, które absolutnie powaliłyby mnie na
tej naprawdę bardzo solidnej, ale jednak chyba nie do końca ekscytującej
płycie. Nie zmienia to jednak tego, że Second
Mind słucha się bardzo dobrze. Bluesowe naleciałości dobrze mieszają się z
psychodelicznymi odlotami i stonerowymi riffami, tworząc brudną, może czasem
trudną do szybkiego ogarnięcia, ale koniec końców ciekawą mieszankę. Zespół
otwiera tu sobie kilka możliwości dalszego rozwoju, ciekaw jestem, którą (a
może które) z nich wybiorą na kolejnej płycie.
Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.
1. Second Mind (5:18)
2. Footpath to Fortress (5:25)
3. Heavy Load of Fools (8:47)
4. Spheres (5:32)
5. Trip Tide (6:36)
6. Dystopia (6:07)
7. Flight / Future Days (5:47)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i środę o 18
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz