niedziela, 18 sierpnia 2019

Chris Forsyth - All Time Present [2019]


Chris Forsyth to muzyk ze wschodnich rejonów Stanów Zjednoczonych, który muzykę wydaje od ponad 20 lat. Czyni to często i chętnie, bo ma na koncie już grubo ponad 20 płyt, a jak policzymy jeszcze te wydane z różnymi zespołami (jedną z grup, w których grał Chris, jest Phantom Limb & Bison – to tak z ciekawostek…), okaże się, że Forsyth ma w dorobku więcej płyt studyjnych niż Deep Purple koncertowych. A to już jakiś wyczyn. Najnowsza z nich – All Time Present – ukazała się w kwietniu. Forsyth gra tu na gitarze i śpiewa, a do pomocy ma kolegów obsługujących sekcję rytmiczną, instrumenty klawiszowe oraz saksofon.

Trudno jednoznacznie zaszufladkować muzykę zawartą na tym krążku. Gdyby ktoś zmusił mnie do wykorzystania nazwy tylko jednego podgatunku muzyki rockowej, powiedziałbym, że to rock psychodeliczny. To jednak mówi nam dość niewiele, rozwinę więc temat. Płytę wypełniają hipnotyczne kompozycje, bazujące często na zapętleniach i stopniowym rozwijaniu głównego motywu. To na wskroś amerykańskie granie oparte na psychodelicznych improwizacjach i bardzo tradycyjnym rockowym brzmieniu. Znacie to uczucie, gdy na malutką scenę w jakimś niedużym klubiku wchodzi paru zdolnych muzyków i zaczynają improwizować, a gdy kończą pierwszy numer kilkanaście minut później, nikt dookoła nie wie, co właśnie się zdarzyło i jak to ogarnąć? Tak właśnie można się poczuć podczas odsłuchu All Time Present.

Kwintesencją tego stylu jest kapitalna kompozycja Dream Song, która w zasadzie streszcza zawartość albumu. A nawet oferuje pewien bonus w postaci pojawiających się tylko tutaj żeńskich wokali Rosali Middleman. Jeśli nie macie czasu na całość, zacznijcie od Dream Song. Jeśli chwyci, jest sens próbować reszty. Po żwawym, pozytywnym, może nawet radosnym początku płyty świetnie sprawdza się leniwe Mystic Mountain. Z kolei The Past Ain’t Passed brzmi jak jeden z narkotyczno-muzycznych odlotów Doorsów, tyle że nigdy nie przeradza się w nic konkretnego. To raczej zbiór psychodelicznych dźwięków tła bez konkretnej struktury, ale wciśnięty między bardziej zwarte muzyczne pomysły sprawdza się dobrze. Kolejne numery w zestawie to marszowo-transowe New Paranoid Cat oraz delikatne i niezwykle żywe zarazem (Livin’ On) Cubist Time, przypominające coś w rodzaju muzycznego podkładu do psychodelicznych pląsów leśnych nimf. Płytę kończy dwudziestominutowa kompozycja Techno Top, która oczywiście z techno nie ma nic wspólnego, choć przy odrobinie dobrej woli można uznać, że panujący tu klimat jest nieco dyskotekowy, choć w wersji na żywe instrumenty. To raczej lekki, hipnotyczny jam, niepozbawiony ciekawych motywów i pomysłów, ale zbyt monotonny i rozwleczony. Na płycie są też dwa bardzo krótkie, trzy-czterominutowe kawałki. Jeden, o którym już napomknąłem, album otwiera – jest to instrumentalny numer Tomorrow Might As Well Be Today, który w absolutnie uroczy sposób przenosi nas w lata 60. Drugi to w większości akustyczne, niezwykle spokojne, klimatyczne, ogniskowe niemal The Man Who Knew Too Much.

Największy problem, jaki mam z tą płytą, nie będzie zaskoczeniem dla uważnych czytelników tego bloga. Jest za długa. O WIELE za długa. Nawet bez ostatniej, dwudziestominutowej kompozycji, niemal dobija do godziny. To oczywiście sprawia, że trudno mi przesłuchać całe to wydawnictwo jednym „strzałem”. Zdecydowanie wolałbym, żeby Forsyth odłożył sobie trzy ostatnie numery, trwające w sumie nieco ponad 38 minut, i wydał je na przykład za rok na kolejnym albumie. I nie chodzi wcale o to, że są gorszej jakości niż te wcześniejsze, albo że nie pasują. Równie dobrze mógłby odłożyć inne. Po prostu trochę mi szkoda, że nie potrafię cieszyć się tym wydawnictwem tak, jak zasługują na to zawarte na nim świetne utwory, bo po prostu po 40 czy 50 minutach tracę koncentrację. Oczywiście można uznać, że jeśli jest to moje jedyne poważne zastrzeżenie, to chyba nie ma się czym aż tak bardzo przejmować, ale czuję pewien niewykorzystany potencjał w relacji ja <-> All Time Present. Umiar, proszę państwa! Za dużo to i bizon nie zeżre. Nawet jeśli smaczne.

Płyty można posłuchać na Bandcampie.


1. Tomorrow Might As Well Be Today (3:54)
2. Mystic Mountain (8:52)
3. The Man Who Knew Too Much (3:13)
4. Dream Song (10:58)
5. The Past Ain't Passed (9:00)
6. New Paranoid Cat (8:42)
7. (Livin' On) Cubist Time (9:33)
8. Techno Top (19:53)



--
Zapraszam na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz